Białucha arktyczna, która według norweskich władz była wytresowana do celów szpiegowskich przez Rosjan, stała się gwiazdą mediów społecznościowych. W sieci furorę robi film, na którym widać jak ssak wyławia telefon.
W kwietniu norwescy rybacy zauważyli białuchę arktyczną, która miała uprząż z uchwytem do kamery GoPro. Sprzęt miał etykietę wskazującą na to, że pochodzi z Petersburga. Zwierzę było też bardzo towarzyskie.
Według ekspertów, białucha mogła być szkolona przez rosyjską marynarkę w Murmańsku do celów szpiegowskich. Rosjanie jednak zaprzeczyli, twierdząc, że owszem, szkolą morskie ssaki - ale delfiny, nie białuchy i w Symferopolu, a nie w Murmańsku.
Jak informuje portal Onet.pl, na białuchę natrafiła Norweżka Inie Masika i jej znajomi. Położyliśmy się na doku, żeby się jej przyjrzeć i mieliśmy nadzieję, że uda nam się ją pogłaskać. Zapomniałam zamknąć kieszeń kurtki i telefon spadł do oceanu. Zakładaliśmy, że zniknie na zawsze, dopóki ssak nie zanurkował i nie wrócił kilka chwil później z telefonem w pysku - mówiła w rozmowie z lokalnymi mediami.
Zdarzenie nagrano na komórkę i opublikowano na Instagramie. Film zrobił furorę w sieci.
"Szpiegowski wieloryb" stał się pewnego rodzaju miejscową atrakcją. W sieci pojawiają się nagrania, na których widać jak ssak je ludziom z ręki, podpływa do łodzi i "tańczy".
Norweski dyrektoriat ds. rybołówstwa apeluje jednak, by nie próbowano się do niej zbliżać ze względu na możliwe niebezpieczeństwo.