Syria apeluje o wstrzymanie ognia na Bliskim Wschodzie i wzywa do dyplomatycznych negocjacji. Damaszek jest gotów rozmawiać o konflikcie izraelsko-libańskim nawet ze Stanami Zjednoczonymi. Wcześniej jednak syryjskie władze ostrzegły, że jeśli izraelskie wojsko wejdzie do Libanu i zbliży się do granicy z Syrią, Damaszek włączy się do konfliktu.
O możliwości rozmów z USA mówił syryjski wiceminister spraw zagranicznych Fajsal Mekdad. Zastrzegł, że dialog ów miałby być oparty „na wzajemnym poszanowaniu siebie i własnych interesów”. Wyjaśnił, że do zakończenia konfliktu mogłoby doprowadzić przerwanie ognia, a potem negocjacje dyplomatyczne.
Wcześniej jednak syryjski minister informacji zapowiedział, że Damaszek włączy się do konfliktu izraelsko-libańskiego, jeżeli izraelskie wojska wejdą do Libanu i zbliżą się do granicy z Syrią. Już wcześniej izraelski portal internetowy informował, że syryjskie wojsko jest w gotowości i czeka tylko na rozkaz ataku.
Od 12 dni trwa konflikt na pograniczu libańsko-izraelskim. Mieszkańcy zagrożonych wiosek masowo opuszczają domy. Już prawie milion osób z terenów przygranicznych uciekło przed wojną. Swe domy w obawie przed izraelskimi bombami opuściło aż 700 tys. Libańczyków (do tej pory zginęło już 370 libańskich cywilów). Jak pisze dzisiejszy „Independent”, na alarm biją władze sąsiedniej Syrii - prawie milion Libańczyków szuka tam schronienia w obozach dla uchodźców. Organizacja narodów Zjednoczonych ostrzega, że Liban czeka wielki kryzys humanitarny.
Ale uciekają także Izraelczycy. Jak informuje izraelska gazeta „Haaretz”, powołując się na władze w Jerozolimie, jedna trzecia mieszkańców północnych regionów uciekła już z domów. Już od ponad tygodnia ludzie żyją w schronach, dlatego woleli uciec - mówi mer jednego z izraelskich miast. Ponad milion osób żyje w północnym Izraelu.
Izrael przemieści kolejnych żołnierzy do południowego Libanu w ramach zmasowanej ofensywy na Hezbollah – poinformowało izraelskie radio wojskowe. Armia potwierdza, że będzie kontynuować punktowe ataki na konkretne cele w Libanie.
Chcemy wykorzenić Hezbollah - podkreśla minister sprawiedliwości Izraela Haim Ramon. Celem naszej operacji jest wyparcie oddziałów Hezbollahu na odległość 20 kilometrów na północ od granicy izraelskiej - dodaje.
Rano izraelskie samoloty zbombardowały Bejrut i Sajdę. Kilka godzin później rakiety Hezbollahu spadły na izraelską Hajfę; zginęły dwie osoby, a 14 zostało rannych. O sytuacji na pograniczu izraelsko- libańskim nasz bliskowschodni korespondent Eli Barbur.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Izrael - jak informuje dziennik "Haaretz" - otrzymał od Stanów Zjednoczonych zgodę na prowadzenie operacji militarnej w Libanie przez co najmniej tydzień. Gazeta powołuje się na wysokich przedstawicieli Izraela. Dotychczas nie udało się potwierdzić tej informacji u przedstawicieli USA w Izraelu.
Dziś szefowa amerykańskiej dyplomacji Condoleezza Rice rozpoczyna podróż na Bliski Wschód. Ma się ona potkać z przywódcami Izraela i prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. Rice - przypomnijmy - sprzeciwiła się natychmiastowym zawieszeniu broni między Izraelem a Hezbollahem, do którego wzywają kraje europejskie, arabskie i ONZ. Jej zdaniem, byłaby to "fałszywa obietnica", która oznaczałaby tolerowanie stacjonowania bojówek Hezbollahu w południowym Libanie, bezpośrednio zagrażających Izraelowi.
Amerykańska sekretarz stanu wyjaśniła, że należy usunąć głębsze przyczyny konfliktu i dopiero tą drogą doprowadzić do trwałego pokoju w regionie.