Izrael radzi cywilom, by opuścili południowy Liban, bo rozpoczyna się "totalna wojna" przeciw Hezbollahowi. Może to być sygnał, że do akcji na pełną skalę wkroczą siły lądowe. Z Hezbollahem należy postępować tak, jak to robi Izrael - komentuje część arabskiej prasy.
Dziennik "Maariv" informuje, że Izrael mobilizuje rezerwistów. Władze w Jerozolimie sugerują, że operacja wojsk lądowych w południowym Libanie zostanie rozszerzona.
Na razie tysiące izraelskich żołnierzy biorą udział w operacjach przeciwko szyickim terrorystom w południowym Libanie. Wojsko szuka m.in. tuneli, w których ukrywają się ekstremiści i przechowywane są rakiety. Tunele te znajdują się pod domami - niewykluczone, że ciągną się przez całe wioski. W ciężkich starciach zginęło dwóch żołnierzy izraelskich i kilku ekstremistów.
Od rana trwa też bombardowanie południowych dzielnic stolicy Libanu, opanowanych przez terrorystów. W zderzeniu dwóch izraelskich śmigłowców nieopodal miejscowości Ramat Naftali, 10 kilometrów od pogranicza Izraela i Libanu, zginął jeden pilot, a trzech innych zostało rannych.
Trwają też walki w Strefie Gazy – w ostrzale czołgowym w Gazie zginęło 4 terrorystów z Hamasu. Od początku tygodnia Izraelczycy zabili w tym rejonie ponad 30 islamistów. Mimo to nadal nie udało się zmusić Hamasu do przerwania ostrzału rakietowego izraelskich miast i wypuszczenia porwanego żołnierza.
Do zakończenia walk wezwał na forum Rady Bezpieczeństwa sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Izrael i USA odrzucają ten apel; izraelskie władze szansę na rozejm oceniają jako nierealne. Najpierw chcą rozwiązać problem Hezbollahu, który stale atakuje izraelskie miasta.
Izraelska operacja antyterrorystyczna w Libanie wywołuje zrozumiałe emocje w świecie arabskim. Zaskoczeniem jest jednak fakt, że umiarkowane państwa jak Egipt, Jordania czy Arabia Saudyjska główną winą za obecny kryzys obciążają Hezbollah. Kuwejcka gazeta „Arab Times” pisze np., że z Hezbollahem należy postępować tak, jak to robi Izrael.
Walki na Bliskim Wschodzie są tematem rozmów wielu zagranicznych polityków. Za tydzień w Białym Domu o kryzysie izraelsko-libańskim George Bush będzie dyskutował z premierem Wielkiej Brytanii, Tonym Blairem. W niedzielę w rejon konfliktu wybiera się szefowa amerykańskiej dyplomacji, Condoleezza Rice. Jest ona sceptyczna co do możliwości zawarcia natychmiastowego rozejmu. Jej zdaniem, zawieszenie broni byłoby „fałszywą obietnicą”, która nie rozwiązałaby problemu, od którego rozpoczął się konflikt. Chodzi o uprowadzenie przez Hezbollah izraelskich żołnierzy.
A do miasta Sur w południowym Libanie dotarł już pierwszy konwój z pomocą humanitarną, przygotowaną przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Dwie ciężarówki przywiozły 24 tony m.in. żywności i środków medycznych.