Syryjskie siły zbrojne zabiły 30 osób, głównie kobiet i dzieci, podczas ostrzału miejscowości Latamna w centralnej prowincji Hama. Taką informację przekazali syryjscy aktywiści opozycyjni. W piątek w tej samej miejscowości zginęło 40.
Władze syryjskie wprowadziły ostre restrykcje dla mediów, dlatego - jak pisze Reuters - jest bardzo trudno zweryfikować doniesienia aktywistów opozycji.
Prezydent Baszar el-Asad próbuje od ponad roku zdławić powstanie przeciwko sobie. W działaniach militarnych zginęło dotychczas, według danych ONZ, ok. 9 tysięcy ludzi. Władze syryjskie, które o prowokowanie aktów przemocy oskarżają bojowników wspieranych z zagranicy, utrzymują, że straciły 2,5 tysiąca żołnierzy i policjantów.
Syryjski rząd zażądał w niedzielę pisemnych gwarancji tego, że rebelianci złożą broń, nim siły rządowe - zgodnie z planem pokojowym wysłannika ONZ Kofiego Annana - wycofają się z miast. Jeden z liderów rebeliantów powiedział, że to żądanie to "zasłona dymna" i że reżim nie ma zamiaru wprowadzić w życie planu pokojowego.
Plan pokojowy ONZ i Ligi Arabskiej, na który Damaszek przystał, przewiduje, że we wtorek, 10 kwietnia, o godz. 6 (5 czasu polskiego) nastąpi zawieszenie broni ze strony sił rządowych. Ten sam warunek w ciągu kolejnych 48 godzin ma spełnić opozycja.