Syn prezydenta USA Donald Trump Jr. ujawnił, że korespondował z przedstawicielem portalu WikiLeaks od września 2016 roku do lipca 2017 roku. Było to związane m.in. z atakami na jego ojca.
Portal Atlantic jako pierwszy podał, że portal WikiLeaks skontaktował się z Trumpem juniorem we wrześniu 2016 roku w sprawie powstającej strony internetowej, która miała atakować ówczesnego kandydata na prezydenta Donalda Trumpa.
Przedstawiciele WikiLeaks poinformowali Trumpa jr, że udało im się ustalić hasło do strony, co pozwoliło im z kolei na ustalenie, kto jest właścicielem powstającego portalu. Najstarszy syn Donalda Trumpa odpowiedział wówczas, że "nie wie, kto to jest." Trump jr. miał następnie poinformować mailowo swego ojca oraz jego doradców o zainicjowaniu kontaktu przez WikiLeaks - podał Atlantic.
Here is the entire chain of messages with @wikileaks (with my whopping 3 responses) which one of the congressional committees has chosen to selectively leak. How ironic! 1/3 pic.twitter.com/SiwTqWtykA
DonaldJTrumpJr14 listopada 2017
2/3 pic.twitter.com/b1B9PBGl5t
DonaldJTrumpJr14 listopada 2017
3/3 pic.twitter.com/5FdeNrbg02
DonaldJTrumpJr14 listopada 2017
Opublikowane na Twitterze wiadomości pokazują, że wraz z upływem czasu portal WikiLeaks kilkakrotnie zwrócił się do syna prezydenta, jednakże on w większości przypadków nie odpowiadał na ich wiadomości.
WikiLeaks zaproponowało m.in. opublikowanie zeznań podatkowych Donalda Trumpa. Innym razem sugerowało, by w razie przegranej sztab Donalda Trumpa oświadczył, że wynik wyborów został sfałszowany. W jednym przypadku Trump jr. napisał tweeta zawierającego treść podesłaną mu przez WikiLeaks.
Możemy powiedzieć z pewnością, że nie mamy obaw w sprawie tych dokumentów i jakiekolwiek wątpliwości zostały już wyjaśnione - powiedział portalowi Atlantic prawnik Donalda Trumpa juniora, Alan Futerfas.