Pożary w stanie Kolorado ogarnęły blisko 6 tys. hektarów; ewakuowano ponad 40 tys. osób. Z ogniem walczy 25 wojskowych śmigłowców i 4 samoloty transportowe C-130. Połowa federalnych sił strażackich stara się opanować ogień - na razie bez skutku.

REKLAMA

Silne wiatry pchnęły szybko rozprzestrzeniający się ogień ku obrzeżom Colorado Springs i w pobliże ulokowanej w tym mieście Bazy Sił Powietrznych USA "Schriever". Liczące około 650 tys. mieszkańców Colorado Springs jest drugim pod względem wielkości miastem stanu. Szef tamtejszej straży pożarnej Rich Brown poinformował, że "monstrualny pożar nie jest jeszcze w najmniejszym stopniu opanowany".

Płonące drzewa i zarośla w rejonie malowniczego Waldo Canyon, u stóp popularnej wśród turystów góry Pikes Peak, spowite są olbrzymią chmurą dymu, której wysokość sięga ponad 6 tys. metrów.

Walkę z żywiołem utrudniała początkowo wyjątkowo sucha i upalna pogoda oraz silne wiatry. Wysuszone drzewa i krzewy płoną jak pochodnie. Później nadeszły burze i zmienne wiatry, które również utrudniły pracę strażaków i ochotników.

Władze zmuszone zostały do zamknięcia wielu dróg oraz linii kolejowej przewożącej turystów w rejonie Pikes Peak. Szczyt tej góry odwiedza zazwyczaj najwięcej turystów na świecie, po japońskiej wulkanicznej górze Fuji.

Ogniska pożarów znajdują się też w kilku innych miejscach stanu Kolorado a także w sąsiednim stanie Utah.