W Brukseli od dawna, choć nieoficjalnie, urzędnicy zajmujący się polskimi stoczniami, twierdzą, że Polacy coś kombinują. Ostatnie doniesienia o aferze wokół przetargu na sprzedaż majątku zakładów w Gdyni i Szczecinie mogą jedynie potwierdzać te przypuszczenia.
Bruksela - jak donosi korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska Borginion - jest zdezorientowana; nie wyłapuje wszystkich subtelnych gier podjazdowych, które prowadzone są równolegle do sprzedaży zakładów.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się nasza dziennikarka, Komisja Europejska, a szczególnie komisarz odpowiedzialna za konkurencję, jest zasypywana informacjami i anonimowymi donosami w sprawie polskich stoczni. Co z tego potrafi wyłapać, a co wyrzuca do kosza - trudno powiedzieć.
Ostatni przetarg - przynajmniej pod względem formalnym - nie wzbudził podejrzeń Brukseli. Unia nie dopatrzyła się nieprawidłowości podczas licytacji, a miała przecież akredytowanych przez siebie obserwatorów.