Na wraku helikoptera, którym podróżował prezydent Iranu Ebrahim Raisi, nie stwierdzono "oznak ostrzału ani podobnych śladów" - wynika ze wstępnych ustaleń sztabu generalnego armii, na które powołuje się w piątek opozycyjny portal Iran International. Do katastrofy helikoptera, w której zginęli m.in. Raisi, irański minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahijan oraz dwóch wysokich rangą dowódców wojskowych, doszło w niedzielę w trudnych warunkach pogodowych.
Ze wstępnych ustaleń sztabu generalnego irańskiej armii wynika, że przyczyną wypadku helikoptera, którym podróżował Ebrahim Raisi, nie był zamach terrorystyczny. Ostateczną przyczynę ma ustalić komisja śledcza.
Według komunikatu sztabu generalnego, ostatni kontakt wieży kontroli lotów z załogą miał miejsce półtorej minuty przed upadkiem maszyny. Nie stwierdzono na niej "oznak ostrzału ani podobnych śladów" - czytamy w komunikacie.
Zdaniem opozycyjnego portalu Iran International, władze, publikując wstępne ustalenia na temat tego wypadku, starają się odwieść krajową opinię publiczną od spekulacji na temat ewentualnego zamachu.
Portal przypomina, że jeszcze przed potwierdzeniem śmierci Raisiego pojawiły się liczne teorie spiskowe, z których wiele interpretowało katastrofę jako element walki o władzę. Często wskazywano przy tym na najstarszego syna ajatollaha Alego Chameneia, Modżtaby, który jest uważany za jego najbardziej prawdopodobnego następcę na stanowisku najwyższego przywódcy duchowo-politycznego w państwie.
Według nieoficjalnych doniesień wcześniej do tej roli szykowany był właśnie Raisi.
Komunikat sztabu generalnego spotkał się ze sceptycznym przyjęciem - twierdzi Iran International. "Nie wyjaśnia żadnych wątpliwości związanych z katastrofą", a jedynie "pozbawia (irańskie) siły zbrojne resztek wiarygodności" - ocenił cytowany przez portal komentator Jamszid Barzegar.
Zdaniem portalu dalsze, nawet bardziej szczegółowe raporty o okolicznościach śmierci Raisiego prawdopodobnie nie przekonają Irańczyków, z których wielu nie ma zaufania do oficjalnych komunikatów i często szuka niespójności i błędów dyskredytujących narrację władz. "To reakcja na uporczywą propagandę reżimu i brutalne tłumienie wolności słowa" - czytamy.
Portal przypomina, że kiedy obrona powietrzna Gwardii Rewolucyjnej w rejonie Teheranu zestrzeliła ukraiński samolot pasażerski, władze przez kilka dni wypierały się odpowiedzialności za to zdarzenie, przekonując, że doszło do awarii - dopóki nie pojawiły się nagrania wideo pokazujące, że w samolot uderzyła rakieta.
Do katastrofy ukraińskiej maszyny doszło 8 stycznia 2020 roku. Dopiero kilka dni po tym, Iran przyznał, że jego siły zbrojne "nieintencjonalnie" zestrzeliły samolot. W katastrofie zginęło 176 osób.
Prezydent Iranu Ebrahim Raisi, który zginął w niedzielę w katastrofie śmigłowca, został w czwartek pochowany w swoim rodzinnym mieście Meszhed. Setki tysięcy ubranych na czarno ludzi oddało mu ostatni hołd.
Mężczyźni, kobiety i dzieci odprowadzili trumnę do mauzoleum imama Rezy, które jest główną świątynią szyicką w Iranie. Raisi jest pierwszym pochowanym tam czołowym politykiem.
Jak podaje AFP, w ceremonii pogrzebowej wzięli udział przywódcy około 60 krajów z Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Azji, w tym emir Kataru szejk Tamim bin Hamad bin Khalif Al Thani. W wydarzeniu nie wziął udziału żaden przedstawiciel UE.
Do katastrofy helikoptera, w której zginęli m.in. prezydent Raisi, minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahijan oraz dwóch wysokich rangą dowódców wojskowych doszło w niedzielę w trudnych warunkach pogodowych. Prezydent Raisi wracał z uroczystości otwarcia tamy na rzece Araks na granicy Iranu i Azerbejdżanu, w której uczestniczył wraz z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem.
W konwoju znajdowały się trzy helikoptery, dwa z nich bezpiecznie wróciły.