Chiński statek, którego załogę podejrzewa się o sabotaż na Morzu Bałtyckim, opuszcza cieśninę Kattegat, gdzie cumował od miesiąca obserwowany przez duńską marynarkę wojenną.

REKLAMA

Informację o odpłynięciu statku, pilnowanego do tej pory przez duńską marynarkę wojenną, potwierdziły telewizji DR siły zbrojne tego kraju.

Załoga statku jest podejrzewana o udział w możliwym sabotażu, w ramach którego przerwano dwa kable telekomunikacyjne łączące Litwę i Szwecję oraz Finlandię i Niemcy. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura szwedzka, a swoje postępowania wszczęły także Niemcy, Finlandia i Litwa.

W czwartek na pokład unieruchomionego frachtowca weszli przedstawiciele Chin w asyście obserwatorów ze Szwecji, Danii, Finlandii, Niemiec i Litwy. Szef szwedzkiej Komisji ds. Wypadków Jonas Baeckstrand poinformował później, że "udało się porozmawiać z załogą i sprawdzić kwestie techniczne (statku)". Pekin nie wyraził jednak zgody na obecność w czasie inspekcji prokuratora, który prowadzi śledztwo w sprawie możliwego sabotażu. Taką decyzję chińskiego rządu skomentowała zresztą szefowa szwedzkiej dyplomacji, nazywając ją "znamienną".

Sztokholm domagał się, by podejrzany chiński statek wpłynął na szwedzkie wody terytorialne. Pekin jednak odrzucił taką możliwość, zapewniając jednocześnie, że jest gotów do współpracy w śledztwie.

Jak informował wcześniej "Wall Street Journal" śledczy skłaniają się do wersji, że kable zostały przecięte celowo. Yi Peng 3 miał opuścić kotwicę i ciągnąć ją po dnie morskim na dystansie około 160 km. W rejonie, gdzie biegną kable, wykonywał też podejrzane manewry. Przewody zostały przecięte 17 i 18 listopada. Do obu incydentów doszło w szwedzkiej strefie ekonomicznej, na południowy wschód od wyspy Gotlandia oraz na południe od wyspy Olandia.

Media publikowały zdjęcia frachtowca Yi Peng 3, na których widać było, że statek ma uszkodzoną jedną z kotwic.

Szef niemieckiego resortu obrony Boris Pistorius stwierdził, że "nikt nie wierzy, iż kable zostały przecięte przypadkowo", choć nie sprecyzował, kto jego zdaniem był za to odpowiedzialny. Podejrzenia padły głównie na Rosję, która odrzuciła oskarżenia, nazywając je "absurdalnymi".

Okręt wypłynął z rosyjskiego portu naftowego Ust-Ługa w Zatoce Fińskiej. Teraz skierował się do docelowego portu w Egipcie.