Co najmniej osiem osób zginęło w zamachu samobójczym w stolicy Afganistanu. Do ataku doszło w czasie wizyty w Kabulu nowego szefa Pentagonu - Chucka Hagla. Talibowie oświadczyli, iż zamach był "przesłaniem" dla Hagla o ich zdolności do działania.
Zamachowiec zdetonował ładunek przed wejściem do ministerstwa obrony. Według rzecznika ministerstwa ofiary śmiertelne to cywile, a nie ma wśród nich pracowników resortu. Z kolei talibowie twierdzą, że wielu pracowników ministerstwa obrony zostało rannych.
Przedstawiciel talibów zapewnił, że celem ataku nie był bezpośrednio sam Hagel. Chcieliśmy jednak skierować przesłanie do niego, że wciąż jesteśmy zdolni do zaatakowania w Kabulu, nawet gdy jest tam obecny wysoki przedstawiciel amerykańskiego resortu obrony - dodał rzecznik talibów.
Według Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF), w momencie eksplozji Hagel przebywał w innym miejscu. Szef Pentagonu przybył do Kabulu w piątek wieczorem. Jest to jego pierwsza wizyta zagraniczna od czasu objęcia stanowiska. W Kabulu Hagel ma spotkać się z dowódcami i żołnierzami amerykańskimi i z prezydentem Afganistanu Hamidem Karzajem