Nie będzie zgody na fundusz stabilizacyjny dla Afganistanu w kształcie proponowanym przez Amerykanów. Propozycja złożona przez administrację Baracka Obamy została chłodno przyjęta przez przywódców, którzy spotkali się na szczycie NATO w Chicago. Tym samym amerykański prezydent stanął przed nie lada wyzwaniem. Roczny koszt utrzymania sił porządkowych w Afganistanie to 4 miliardy dolarów. Ameryki nie stać na samodzielne pokrycie takich wydatków.
Cierpliwość sojuszników USA ma swoje granice. Według założeń przygotowanych przez Amerykanów, Polska miałaby przez 10 lat przekazywać po 20 milionów dolarów na stabilizację sytuacji w Afganistanie. Z kolei Rosja i Chiny miałyby wpłacać po 10 milionów dolarów. Minister obrony Tomasz Siemoniak zapowiedział w poniedziałek, że polska delegacja na szczycie NATO potwierdzi wolę pomocy, ale nie będzie żadnych rozmów o konkretach. Nieoficjalnie wiadomo, że również prezydent Francji Francois Hollande nie pali się do przekazywania pieniędzy dla sił afgańskich.
Niechęć sojuszników Ameryki do wydawania wielkich pieniędzy na Afganistan to wielki kłopot administracji prezydenta Baracka Obamy. Roczny koszt utrzymania sił porządkowych w Afganistanie to 4 miliardy dolarów. Ameryki nie stać na tak duże wydatki. Jeżeli po wycofaniu żołnierzy talibowie znów przejmą kontrolę nad krajem, to trwająca ponad 10 lat operacja straci sens, a Stany Zjednoczone poniosą dotkliwą klęskę.
Przywódcy państw uczestniczących w szczycie NATO w Chicago zakończyli w poniedziałek naradę na temat Afganistanu, na której zatwierdzili plan zakończenia misji Sojuszu w tym kraju i przekazania Afgańczykom odpowiedzialności za zapewnienie bezpieczeństwa.
W pierwszych amerykańskich komentarzach na temat szczytu dominuje sceptycyzm. Podkreśla się, że mimo optymistycznych deklaracji liderów NATO sytuacja w Afganistanie pozostaje bardzo trudna i przyszłość tego kraju jest niejasna. Według sondaży, ok. 70 proc. Amerykanów uważa, że wojna w Afganistanie jest "nie do wygrania" i nie jest warta ponoszonych w niej ofiar.
"NATO musi zachować zdolność do wspólnej obrony i reagowania kryzysowego, będzie rozwijać współpracę z UE i wzmacniać więzy z państwami partnerskimi" - głosi wydana w poniedziałek deklaracja szczytu NATO w Chicago. W pierwszym punkcie dokumentu uczestnicy szczytu zadeklarowali wolę utrzymania i wzmacniania zdolności Sojuszu do wypełniania jego zasadniczej roli - wspólnej obrony, zarządzania kryzysowego i wspólnego bezpieczeństwa. Dalej deklaracja stwierdza, że państwa członkowskie muszą sprostać tym wyzwaniom, mając do czynienia z ostrym kryzysem finansowym i zmieniającą się sytuacją geostrategiczną.
Przyjęty w poniedziałek dokument stawia jako cel zbudowanie do 2020 roku nowoczesnych, ściśle powiązanych sił, wyposażonych, wyszkolonych i dowodzonych tak, by mogły współdziałać w każdych warunkach. Za konieczne uznaje utrzymanie silnego przemysłu zbrojeniowego w Europie i najpełniejsze wykorzystanie możliwości współpracy między krajami Sojuszu.