Gerard Depardieu może liczyć na stanowisko ministra kultury w Mordowi, republice na południowym wschodzie europejskiej części Rosji. Taką propozycję usłyszał od tamtejszego prezydenta Władimira Wołkowa. Poza stanowiskiem aktor może dostać także bezpłatne mieszkanie.
Depardieu na razie nie odniósł się jednoznacznie do złożonej mu propozycji. Powiedział, że jest "ministrem kultury świata", a decyzję może podjąć dopiero po zapoznaniu się z kulturą Mordowi. Aktor stwierdził też, że raczej nie zamieszka w Moskwie, bo to zbyt wielki moloch. Na razie nie sprecyzował jednak, osiedleniem w jakim mieście byłby zainteresowany.
Znany aktor, który uciekł z Francji przed podatkami i przyjął rosyjskie obywatelstwo musi się zdecydować gdzie będzie w Rosji mieszkał. W kraju rządzonym przez Władimira Putina nie można bowiem funkcjonować bez meldunku. Gwiazdor powinien też wiedzieć, że jako rosyjski obywatel może założyć konto bankowe za granicą tylko wcześniej informując o tym służby skarbowe. Fiskusa powinien poinformować także o wszystkich posiadanych za granicą nieruchomościach i oczywiście o swoich dochodach.
Depardieu, który nie zna rosyjskiego i porusza się po swojej nowej ojczyźnie z tłumaczem oczywiście nie wie, jakie obowiązki i to nie tylko meldunkowe nakłada na niego rosyjskie prawo. Nie ma też żadnych doświadczeń z rosyjską biurokracją. Jednak jako przyjaciel Władimira Putina może z pewnością liczyć na specjalne i wyjątkowe traktowanie. Rosyjska władza będzie chuchać i dmuchać na swego nowego obywatela, autora słów o "wielkiej rosyjskiej demokracji". Za Lenina i Stalina też nie brakowało intelektualistów wychwalających na Zachodzie rządy bolszewików. Sami włodarze Kremla nazywali ich wprost - pożytecznymi idiotami.