Rosja jest gotowa użyć siły w razie wybuchu wojny w gruzińskich republikach – Abchazji i Południowej Osetii. Jeśli dojdzie do konfliktu zbrojnego, będziemy musieli zareagować, także siłą - oświadczył Walerij Kieniajkin z rosyjskiego resortu spraw wewnętrznych.
Będziemy bronić naszych rodaków wszystkimi środkami, jakie mamy do dyspozycji - zapowiedział Kieniajkin, który ma rangę ambasadora do specjalnych poruczeń. Według rosyjskich mediów paszporty Rosji ma aż 90 proc. mieszkańców tych dwóch zbuntowanych prowincji Gruzji.
Napięcie na granicy Gruzji z Abchazją wzrasta od kilku dni. Jak informują rosyjskie media, obie strony ściągają w rejon granicy swoje siły zbrojne. Według Tbilisi, władze Abchazji przygotowują operację wojskową, w wyniku której chcą przejąć kontrolę nad wąwozem Kodori. Wprowadziły już swoje wojska do strefy bezpieczeństwa w rejonie Gali, na wschodzie republiki. W planowaniu operacji pomaga im 80 doradców wojskowych z Rosji. Z kolei władze Abchazji utrzymują, że Gruzja koncentruje wojska na granicy z republiką, wzdłuż rzeki Inguri, a także przerzuca żołnierzy do górnej części Kodori.
Wąwóz Kodori, który historycznie stanowi część Abchazji, leży w odległości 25 km od stolicy republiki - Suchumi. Dolna część wąwozu kontrolowana jest przez abchaskich separatystów. Natomiast w górnej urzęduje progruzińska administracja. W lipcu 2006 r. strona gruzińska wprowadziła do Kodori swoje oddziały wojskowe. Abchazja domaga się ich wycofania, uzależniając od tego wznowienie dialogu z Gruzją.
Abchazja odłączyła się od Gruzji po wojnie z lat 1992-1993. Ma własny parlament, prezydenta, konstytucję, rząd, siły zbrojne i sądy. Starania Tbilisi, by przywrócić swą władzę nad regionem, pozostają bezskuteczne. Secesję Abchazji, podobnie jak i Osetii Południowej, również próbującej od kilkunastu lat uniezależnić się od Tbilisi, wspiera Rosja.