Ponad 460 osób zostało rannych w Katalonii podczas niepokojów, które wybuchły w związku z odbywającym się tam w niedzielę referendum niepodległościowym - poinformowała burmistrz Barcelony Ada Colau. Z kolei regionalny rząd Katalonii informuje o 761 rannych. Niedzielny plebiscyt uznawany jest przez Madryt za nielegalny. Wieczorem premier Hiszpanii Mariano Rajoy oświadczył, że "głosowanie było nielegalne". Jego zdaniem, Katalończycy dali się oszukać. W wielu miastach doszło do zamieszek. W Barcelonie jest nasz specjalny wysłannik Paweł Balinowski, który w Faktach RMF FM na RMF24.pl informował o tym, co się działo w Katalonii.
W Katalonii trwa liczenie głosów - tych, których nie zdołała przejąć policja. Pierwsze wyniki pojawią się jeszcze w nocy, ale nie uzna ich hiszpański rząd. Katalończycy podkreślają, że mimo to wygrali, bo pokazali światu, jak traktuje ich Hiszpania.
Premier Mariano Rajoy przyznał, że w niedzielę zwyciężyło państwo prawa, udaremniając przeprowadzenie referendum, które zostało zakazane przez sąd. Plebiscyt oznaczał "rzeczywisty atak na państwo prawa (...), na co państwo zareagowało ze stanowczością i spokojem" - powiedział. Podziękował też policji za wypełnianie swoich obowiązków.
Dziękujemy za śledzenie naszej relacji na RMF24.pl!
761 osób zostało rannych w niedzielę w starciach w czasie referendum niepodległościowego w Katalonii - poinformował regionalny rząd tego autonomicznego regionu na północnym wschodzie Hiszpanii.
Liczba rannych stale rośnie - wcześniejsze doniesienia władz Katalonii mówiły najpierw o 337, a potem o 465 poszkodowanych w trakcie referendum, nieuznawanego przez władze centralne.
Dzisiaj nie było referendum niepodległościowego w Katalonii. To była strategia wymierzona w prawo i demokrację - oświadczył premier Hiszpanii Mariano Rajoy w transmitowanym w telewizji przemówieniu.
Dodał, że Katalończycy dali się oszukać, biorąc udział w nielegalnym głosowaniu. Wskazał, że większość Katalończyków nie chciała w nim uczestniczyć.
Rajoy podziękował policji za wypełnianie swoich obowiązków. I dodał, że spokój musi zostać przywrócony tak szybko, jak to możliwe.
Podkreślił, że sam spełnił swój obowiązek i działał w obronie prawa.
Hiszpański rząd odpowie przed międzynarodowymi sądami za przemoc policji podczas niedzielnego referendum niepodległościowego w Katalonii, w wyniku czego co najmniej 465 osób zostało poszkodowanych - zapowiedział rzecznik regionalnego rządu Katalonii Jordi Turull.
Państwo hiszpańskie zostało narażone na szwank i (jego władze) skończą, odpowiadając przez sądami międzynarodowymi - powiedział Turull na konferencji prasowej.
Dodał, że władze Katalonii nie przedłużą głosowania w referendum niepodległościowym. Zapewnił przy tym, że wszyscy, którzy ustawili się w kolejkach, żeby oddać swój głos, będą mogli to uczynić.
Głosowanie w referendum, które władze centralne w Madrycie uznają za nielegalne, ma potrwać do godziny 20.
Podczas referendum niepodległościowego doszło do konfrontacji pomiędzy funkcjonariuszami katalońskiej policji a skierowaną przez Madryt Gwardią Cywilną.
Według wydawanej w Barcelonie gazety “La Vanguardia" przynajmniej pod dwoma lokalami wyborczymi doszło w czasie plebiscytu do konfrontacji pomiędzy katalońską policją, tzw. Mossos d'Esquadra, a funkcjonariuszami Gwardii Cywilnej.
W Kurdystanie też niedawno było referendum, dziś Kurdowie na miejscu wspierają Katalonię - donosi nasz wysłannik Paweł Balinowski.
W Kurdystanie te niedawno byo referendum... dzi Kurdowie na miejscu wspieraj Kataloni @RMF24pl pic.twitter.com/eJM6IF3jze
PBalinowski1 padziernika 2017
Ponad 460 osób zostało rannych w Katalonii podczas niepokojów, które wybuchły w związku z odbywającym się tam w niedzielę referendum niepodległościowym - poinformowała burmistrz Barcelony Ada Colau. Od policji zażądała natychmiastowego przerwania działań wymierzonych w "bezbronną ludność".
Prawie 440 rannych, kilkanacie rajdw policji, ale gosowanie w wielu miejscach w Barcelonie nadal trwa... @RMF24pl pic.twitter.com/VMYheBeI8u
PBalinowski1 padziernika 2017
Zaplanowany na godz. 16.15 mecz ligowy piłkarzy Barcelony z Las Palmas zostanie rozegrany przy pustych trybunach - poinformował kataloński klub. Powodem jest napięta sytuacja w mieście w związku z trwającym referendum w sprawie niepodległości Katalonii.
Zaplanowany na godz. 16.15 na stadionie Camp Nou mecz ligowy piłkarzy Barcelony z Las Palmas zostanie przełożony - poinformował dziennik "El Pais". Powodem jest napięta sytuacja w mieście w związku z trwającym referendum w sprawie niepodległości Katalonii.
Wicepremier Hiszpanii Soraya Saenz de Santamaria pochwaliła działania hiszpańskiej policji w celu niedopuszczenia do głosowania w referendum niepodległościowym w Katalonii. Uznała je za "profesjonalne i proporcjonalne".
Całkowity brak odpowiedzialności" ze strony rządu regionalnego w Katalonii został zrównoważony przez profesjonalizm hiszpańskich sił bezpieczeństwa - powiedziała wicepremier dziennikarzom.
Przestrzegały one poleceń wymiaru sprawiedliwości. Działały profesjonalnie i w proporcjonalny sposób. Zawsze starały się chronić praw i wolności - dodała.
337 osób zostało rannych, w tym niektóre poważnie, w niedzielę w wyniku działań policji w Katalonii, gdzie odbywa się referendum w sprawie jej niepodległości - poinformował rzecznik autonomicznego rządu katalońskiego.
Piłkarz Barcelony Gerard Pique oraz dwaj byli kapitanowie drużyny Xavi Hernandez i Carles Puyol poparli prawo Katalończyków do wzięcia udziału w referendum w sprawie niepodległości regionu. Pique, który w czwartek na Twitterze apelował o udział w referendum, zamieścił w niedzielę swoje zdjęcie z lokalu wyborczego. "Zagłosowałem. Razem jesteśmy nie do powstrzymania w obronie demokracji" - napisał. Uczestniczył w głosowaniu, mimo apeli, by tego nie robił i ostrzeżeń, że może być wykluczony z reprezentacji Hiszpanii z powodu swoich poglądów politycznych.
Ja he votat. Junts som imparables defensant la democrcia. pic.twitter.com/mGXf7Qj1TM
3gerardpique1 padziernika 2017
Hiszpański dziennik "El Mundo" wskazuje na fakt wykorzystywania przez organizatorów referendum dzieci i młodzieży. Odnotowuje, że nieletni byli licznie reprezentowani podczas wieców poparcia dla referendum niepodległościowego. Gazeta pisze, że uczniowie brali też udział w zajęciach kulturalno-sportowych organizowanych w szkołach, w których działają punkty wyborcze. Wybieg ten miał uniemożliwić, zdaniem komentatorów, zamknięcie lokali wyborczych przez policję.
Według dziennika "El Pais" liczby podawane przez organizatorów niedzielnego referendum na temat zamkniętych lokali wyborczych są "sprzeczne i wątpliwe". Wskazują, że już sama organizacja - uznanego przez Trybunał Konstytucyjny za nielegalny - plebiscytu jest sprzeczna z prawem.
Nasz specjalny wysłannik do Barcelony był świadkiem próby wejścia policji do szkoły, w której działa komisja wyborcza.
Escola Pia San Antoni - duo si dzieje, ludziom chyba udao si powstrzyma policj przed zajciem urn, nie weszli do rodka (?) @RMF24pl pic.twitter.com/9gm4d87D6n
PBalinowski1 padziernika 2017
W porannym komunikacie rządu centralnego w Madrycie gabinet Mariano Rajoya uznał interwencję hiszpańskiej policji w Katalonii za uzasadnioną i profesjonalną.
Szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont potępił "nieuzasadnioną przemoc" ze strony policjantów w Barcelonie. Nieuzasadnione użycie przemocy, nieracjonalne i nieodpowiedzialne, przez hiszpańskie państwo, nie powstrzyma woli Katalończyków - powiedział dziennikarzom. Mówił o "biciu pałkami, gumowych kulach i bezsensownych atakach" wobec osób, które "pokojowo manifestowały".
Rzecznik rządu Katalonii Jordi Turull zapewnił, że organizatorzy niedzielnego plebiscytu nie przestraszą się "siłowych rozwiązań" ze strony hiszpańskiej policji i prób blokowania referendum, m.in. poprzez ataki hakerów na strony internetowe katalońskich instytucji. Stwierdził też, że organizatorzy plebiscytu nie mają sobie nic do zarzucenia. Zawsze opłaca się bronić demokracji - dodał.
Autonomiczny rząd Katalonii poinformował, że w niedzielę przed południem działało w regionie 73 proc. lokali wyborczych z ponad 2300 zaplanowanych w referendum niepodległościowym. Hiszpańskie media uznają te szacunki za niewiarygodne.
Kolejna relacja naszego człowieka w Barcelonie.
Agencja AFP podaje, że w starciach z policją ucierpiało w sumie 38 osób.
#BREAKING 38 people hurt in police charges in Catalonia: emergency services #CatalonianReferendum
AFP1 padziernika 2017
Policja użyła gumowych kul wobec osób protestujących w Barcelonie przeciwko działaniom funkcjonariuszy, którzy konfiskowali urny i karty do głosowania. Do zdarzenia doszło w centrum miasta, w jednym z lokali wyborczych, do których weszli policjanci. Według świadków cytowanych przez AFP, chcący oddać głos ludzie usiedli na ziemi, blokując przejście funkcjonariuszom, którzy chcieli opuścić budynek. Wtedy policjanci strzelili gumowymi kulami. 37-letni mężczyzna doznał obrażeń nogi; druga osoba została zabrana do szpitala.
Kolejny materiał od naszego specjalnego wysłannika do Barcelony.
Kolejka przed Escola Collaso I Gil w Barcelonie. Tu policji jeszcze nie byo, ale ludzie mwi, e pewnie przyjdzie... @RMF24pl pic.twitter.com/03X4AyuIIX
PBalinowski1 padziernika 2017
W relacji na żywo prowadzonej na stronie dziennika "El Pais" informowano, że są miejsca, w których uczestnicy głosują bez przeszkód. Jako przykład podano leżącą 10 km od Barcelony Badalonę. Według mediów tamtejsza szkoła, gdzie mieszkańcy wypowiadają się w plebiscycie, nie została zamknięta, ponieważ trwa tam jednocześnie mecz koszykówki.
Hiszpański rząd został - wbrew swojej chęci - zmuszony do wysłania policji, by powstrzymać głosowanie, które przerodziło się w farsę - oświadczył na konferencji prasowej przedstawiciel rządu centralnego w Katalonii Enric Millo. Zostaliśmy zmuszeni do zrobienia czegoś, czego nie chcieliśmy - dodał.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Na jednej z ulic Barcelony hiszpańska policja użyła gumowych kul, by rozpędzić demonstrantów domagających się niepodległości Katalonii.
Szef regionalnego rządu Katalonii Carles Puigdemont zagłosował w referendum ws. niepodległości tego hiszpańskiego regionu autonomicznego. Jako że Gwardia Cywilna zamknęła jego lokal wyborczy, oddał głos w innym miejscu.
Szacuje się, że w referendum w Katalonii bierze udział kilkadziesiąt tysięcy wolontariuszy. Ich nabór rozpoczęto 7 września br. przez uruchomioną przez kataloński rząd Carlesa Puigdemonta stronę internetową. Wprawdzie po kilku dniach hiszpańska policja nakazała zamknąć witrynę online, poprzez którą prowadzony był werbunek, ale jej kopia pojawiła się wkrótce na jednym z portali społecznościowych.
Po otwarciu lokalu wyborczego w Sant Julia de Ramis w hiszpańskiej prowincji Girona, gdzie głos w referendum ws. niepodległości Katalonii planował oddać szef regionalnego rządu Carles Puigdemont, doszło do przepychanek między wyborcami a policją.
Jak poinformował hiszpański dziennik "El Mundo", rosyjski wpływ na nieuznawane przez rząd w Madrycie referendum niepodległościowe stał się szczególnie widoczny w ostatnich godzinach przed plebiscytem.
"Rosyjska machina zwiększyła swoją pracę w godzinach poprzedzających referendum w celu pogłębiania podziałów w Hiszpanii i dzielenia Unii Europejskiej" - czytamy w madryckiej gazecie. Dziennik pisze w szczególności o działaniu użytkowników Twittera, powiązanych z Kremlem.
La @policia, a pesar del acoso, retira urnas del referndum ilegal en el instituto Jaume Balmes de Barcelona#EstamosporTI pic.twitter.com/ppMVLlpAOK
interiorgob1 padziernika 2017
Funkcjonariusze policji wkraczają do wielu lokali i konfiskują urny i karty wyborcze - informują hiszpańskie media. 2-Estas son las primeras urnas y papeletas incautadas por @policia, en Barcelona. Los agentes continan despliegue en Catalua#EstamosporTI pic.twitter.com/V6gzwz1XfX
Rzecznik rządu Katalonii poinformował, że wystarczy, iż uczestnik plebiscytu będzie miał ze sobą dowód lub paszport i może zagłosować w dowolnym lokalu wyborczym, jeśli przewidziane dla niego miejsce będzie zamknięte w wyniku działań sił bezpieczeństwa.
Rzecznik katalońskiego rządu regionalnego Jordi Turull oświadczył, że kontestowane przez Madryt referendum ws. niepodległości Katalonii odbędzie się, a uznawane za ważne będą również karty wyborcze wydrukowane przez głosujących na własną rękę.
Rano hiszpański minister spraw wewnętrznych Juan Ignacio Zoido poinformował, że ponad połowa z przewidzianych przez kataloński rząd 2315 lokali wyborczych była zamknięta.
Głosowanie w większości przypadków ma się odbywać w szkołach publicznych, które od piątkowego popołudnia są otwarte z uwagi na prowadzone przez uczniów i ich rodziców aktywności kulturalno-sportowe. Hiszpańskie media twierdzą, że jest to pretekst, aby uniemożliwić zamknięcie placówek oświatowych przez policję.
Otw si bramy szkoly,ludzie stanli w kolejce.Rzd katal ogasza spis powszechny,by uprawomocni gosowanie,policja si nie miesza @RMF24pl pic.twitter.com/QxbbDbW1hF
PBalinowski1 padziernika 2017
Od wczesnych godzin rannych Katalończycy formowali kolejki przed lokalami, gdzie zamierzają oddać głos. Do miejsc tych zjeżdżają funkcjonariusze policji, a w niektórych lokalach organizatorzy blokują drzwi, by zapobiec działaniom sił bezpieczeństwa.