​Plan przeprowadzenia w niedzielę przez rząd regionalny w Katalonii referendum niepodległościowego to "kpina z demokracji" - powiedział szef MSZ Hiszpanii Alfonso Dastis. Oskarżył władze tego autonomicznego regionu o działania wbrew celom i ideałom Unii Europejskiej. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani uważa z kolei, że referendum jest "nielegalne". Na ulicach hiszpańskich miast trwają marsze poparcia lub sprzeciwu wobec planowanego referendum. "Nie wiemy, co się wydarzy" - mówią zwolennicy plebiscytu. Jego przeciwnicy odpowiadają: "Nie dla nielegalnego głosowania!", "Jesteśmy Hiszpanami!". Referendum planowane jest na godzinę 9:00.

REKLAMA

W wywiadzie udzielonym agencji Associated Press minister spraw zagranicznych Hiszpanii Alfonso Dastis podkreślił, że referendów nie można porównywać z demokracją, ponieważ często są one "instrumentem wyboru dyktatorów".

To, do czego prą (Katalończycy), nie jest demokracją. To jest kpina z demokracji, parodia demokracji - ocenił Dastis. Katalończycy, którzy są częścią Hiszpanii, nie mogą sami decydować za cały kraj - zaznaczył.

Rozmieszczenie dodatkowych policjantów "całkowicie usprawiedliwione"

Minister bronił decyzji władz centralnych w Madrycie o rozmieszczeniu tysięcy dodatkowych policjantów w Katalonii w celu zapobieżenia głosowaniu. To jest całkowicie usprawiedliwione - podkreślił.

Dodał, że jeśli w niedzielę dojdzie do jakichś niepokojów, to "najwyraźniej po stronie tych, którzy popierają referendum".

Szef hiszpańskiego MSZ wskazał, że radykalnie lewicowe, antysystemowe ugrupowanie Kandydatura Jedności Ludowej (CUP), które wspiera separatystyczny rząd Katalonii, "przyjmuje podobne do nazistowskich metody, jak wyznaczanie ludzi, którzy są przeciwko referendum, i zachęca innych, by ich nękali". Minister dodał, że CUP "rozwieszał plakaty z wizerunkami burmistrzów, którzy nie popierali referendum", co można porównać z tym, jak naziści oznaczali domy, w których mieszkali Żydzi.

Minister skrytykował również regionalne władze, że wykorzystują w ten weekend dzieci do okupowania szkół w Katalonii, żeby mogły tam działać lokale wyborcze w zaplanowanym na niedzielę referendum.

Madryt od dawna wskazuje, że zgodnie z orzeczeniem hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego katalońskie referendum jest nielegalne. Premier Hiszpanii Mariano Rajoy jest zdeterminowany i chce doprowadzić do całkowitego paraliżu głosowania, a według hiszpańskich mediów zrobi to poprzez blokowanie lokali wyborczych, odcinanie do nich prądu i konfiskowanie urn.

Szef Parlamentu Europejskiego: Referendum w Katalonii jest nielegalne

Referendum niepodległościowe jest "nielegalne" - oświadczył przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani. Jego zdaniem jest to "decyzja podjęta wbrew regułom parlamentu Katalonii".

W wystąpieniu na konferencji w Orvieto w środkowych Włoszech Tajani stwierdził następnie, że referendum jest także działaniem "przeciwko konstytucji Hiszpanii". A zatem jest niezgodne z prawem - ocenił.

Żadne państwo nie może zaakceptować secesji jego części - powiedział szef PE. Wyraził przekonanie, że "po poniedziałku trzeba znaleźć porozumienie".

Nie sądzę, aby Hiszpania była dyktatorskim reżimem, w którym trzeba zbuntować się, domagając się wolności. To nie są Niemcy lat 30. ani Związek Radziecki - zauważył Antonio Tajani w wystąpieniu na forum politycznym organizowanym przez ośrodek imienia Aldo Moro.

Wielotysięczne manifestacje poparcia i sprzeciwu

W sobotę w kilkudziesięciu hiszpańskich miastach odbyły się marsze poparcia lub sprzeciwu wobec planowanego referendum niepodległościowego. Wzięło w nich udział łącznie ponad 100 tysięcy osób.

Jedna z największych manifestacji przeciwko referendum w Katalonii odbyła się w centrum Madrytu. Według policji uczestniczyło w niej ponad 10 tysięcy osób. Protestujący wznosili okrzyki: "Nie dla nielegalnego głosowania!", "Jesteśmy Hiszpanami!".

Tego dnia w całej Hiszpanii protestowali również zwolennicy organizacji referendum w Katalonii. Jednym z największych wydarzeń była licząca kilkadziesiąt tysięcy uczestników manifestacja poparcia dla plebiscytu, która odbyła się w Bilbao, największym mieście Kraju Basków. Zorganizował ją ruch społeczny Gure Esku Dago, który zabiega o prawo Basków do samostanowienia.

Zwolennicy referendum okupują jedną ze szkół w Barcelonie

Zwolennicy referendum okupują jedną ze szkół w Barcelonie. Nie wiemy, co się wydarzy jutro, ale wiemy, że musimy tu zostać - mówili w sobotę naszemu specjalnemu wysłannikowi Pawłowi Balinowskiemu. Policja grozi protestującym grzywnami, sięgającymi nawet 300 tysięcy euro, jednak okupujący przekonują, że pomimo gróźb nic się nie zmieni. Protestujący zamierzają pozostać na miejscu całą noc, by przyjąć rano ludzi, którzy będą chcieli głosować.

Społeczeństwo jest bardzo podzielone. Kłócą się w rodzinie, z przyjaciółmi. Wszyscy są skrajnie na tak, albo skrajnie na nie. Środek się rozmył - mówiła w rozmowie ze specjalnym wysłannikiem RMF FM pani Joanna, Polka mieszkająca w Barcelonie. Teraz naprawdę tutaj czuć napięcie. To się zmieniło w ciągu miesiąca - dodaje. Jej relację przeczytacie TUTAJ <<<

Niedzielne referendum w Katalonii stoi teraz pod znakiem zapytania. Wprawdzie autonomiczny rząd Carlesa Puigdemonta zapowiada, że plebiscyt odbędzie się w ponad 2300 lokalach wyborczych, to władze centralne w Madrycie, które uznają plebiscyt za nielegalny, zadeklarowały, że zrobią wszystko, aby nie dopuścić do głosowania.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Zwolennicy katalońskiego referendum niepodległościowego okupują lokale wyborcze, by policja nie zdołała ich zamknąć


(ł)