Prawdopodobnie nie będzie stanowczej reakcji Brukseli na zapowiedziane w piątek przez premiera Donalda Tuska deportacje migrantów naruszających prawo - poinformowała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Przypomnijmy, że szef polskiego rządu powiedział, iż oczekuje od swoich ministrów szybkiego planu reakcji na przestępczość dokonywaną przez obcokrajowców.

REKLAMA

W czwartek i piątek w Gdańsku wizytę złożyło kolegium komisarzy, czyli cały skład Komisji Europejskiej. Rozmowy odbywały się w piątek: ministrowie i komisarze najpierw spotkali się w ramach tzw. klastrów tematycznych, dotyczących m.in. bezpieczeństwa i gospodarki, a potem wzięli udział we wspólnym posiedzeniu razem z polskim rządem. Zwieńczeniem dwudniowej wizyty była konferencja prasowa szefowej KE Ursuli von der Leyen oraz premiera Donalda Tuska.

Podczas niej szef polskiego rządu powiedział, że jednym z wątków poruszonych w trakcie spotkania był pakt migracyjny. Ocenił, że "mechanizm relokacji nie jest mechanizmem, który chroni Europę przed nielegalną migracją". Zapewnił, że stał na takim stanowisku od początku, "kiedy powstawała idea paktu migracyjnego". Dodał, że w tej sprawie nie będzie "kierował się nawet najgłębszymi sentymentami" wobec unijnych polityków.

Polska nie przyjmie - co mogłoby wynikać z niektórych zapisów paktu migracyjnego - żadnych ciężarów związanych z mechanizmem relokacji - zadeklarował Donald Tusk.

Zwróciłem się do MSWiA i MS, aby przedstawili szybki plan natychmiastowej reakcji na przestępczość zorganizowaną w wykonaniu obcokrajowców. Każdy, kto gości w Polsce i w sposób brutalny narusza prawo, będzie deportowany z Polski - powiedział premier. Dodał, że "w najbliższych dniach te decyzje będą miały praktyczny wymiar".

KE nie będzie krytykowała polskich decyzji

Jak poinformowała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, prawdopodobnie nie będzie stanowczej reakcji Brukseli na zapowiedziane przez premiera Donalda Tuska deportacje migrantów naruszających prawo.

Nasza dziennikarka przekazała, że Komisja Europejska sama ma zaproponować w najbliższych tygodniach nowe unijne prawo dotyczące skuteczniejszych deportacji (chodzi o tzw. nową dyrektywę powrotową). Nie ma co zatem sądzić, by KE krytykowała polskie decyzje.

Obecnie raptem 20 proc. migrantów, którym odmówiono prawa do azylu w państwach Unii Europejskiej, jest odsyłanych do krajów ich pochodzenia. Problem pojawia się jednak, gdy kraj pochodzenia nie jest uznawany za bezpieczny, a więc trudno tam odesłać migranta, lub gdy nie chce on przyjąć z powrotem swoich obywateli.

Bruksela chce jednak zawrzeć z państwami spoza UE więcej umów o readmisji. Wracają także pomysły tworzenia centrów dla migrantów poza UE, w których oczekiwaliby na deportację, a nawet rozpatrzenie wniosków azylowych.