Ostro w Izraelu i USA, łagodniej w Brukseli, zagadkowo w Moskwie – świat reaguje na słowa prezydenta Iranu o pracach nad wzbogacaniem uranu. Obawy, że Teheran da schronienie terrorystom islamskim, stają się coraz bardziej realne.
- To nie jest tak, że Iran wyposażony w bomby atomowe, będzie zdolny natychmiast do odpalenia rakiet z pociskami nuklearnymi w stronę Zachodu czy Izraela. Tak oczywiście może się stać, ale zagrożenie jest innego rodzaju. Nie można wykluczyć, że irańscy fanatycy wyposażą 100 terrorystów-samobójców w brudne bomby, i że jednego z nich nie da się schwytać. To sprowadzi na świat największe nieszczęście od czasu Hiroszimy - mówi Jacek Stawiski z redakcji RMF FM. Zaznacza, że Iran musi mieć świadomość, że za oficjalny atak na kraje zachodnie zostałby zmiażdżony.
Irański prezydent twierdzi, że jego kraj wzbogacił uran do takiego stopnia, że może być on wykorzystywany jako paliwo w elektrowniach nuklearnych. Teraz świat usłyszał kolejne, jeszcze dalej posunięte deklaracje – Iran zamierza wzbogacać uran na większą skalę, przy użyciu 54 tysięcy wirówek. Jednocześnie Teheran cały czas utrzymuje, że proces służy wyłącznie pokojowym celom.
Słowa irańskiego przywódcy są ciosem dla ONZ, które stara się przekonać Teheran do całkowitego wstrzymania procesu wzbogacania uranu. Pod koniec kwietnia upływa ważność ultimatum w tej sprawie. Do podjęcia „poważnych kroków” wezwała Radę Bezpieczeństwa amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice. Biały Dom stwierdził też, że irański program wzbogacania uranu to obraza dla RB. Administracja prezydenta George’a Busha twierdzi, że odpowiedzią na poczynania Teheranu powinny być oenzetowskie sankcje. Do Iranu wybiera się teraz szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, Mohamed ElBaradei. Będzie się starał przekonać Teheran do współpracy z Radą Bezpieczeństwa ONZ.
Spokojniej reaguje Unia Europejska. Bruksela stwierdziła, że program Iranu jest co prawda „godny pożałowania”, ale Wspólnota będzie nadal wykorzystywać wyłącznie środki dyplomatyczne do załagodzenia konfliktu.
Poważnie zaniepokojony jest Izrael. Zdaniem izraelskiego wywiadu wojskowego, Irańczykom uda się wyprodukować broń nuklearną w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat. Deklaracje o postępach atomowych są wiązane z wypowiedziami Mahmuda Ahmadinedżada o konieczności wymazania Państwa Żydowskiego z mapy świata – lub ewentualnie przeniesieniu go do Europy, Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Izraelczycy wieszczą, że pod parasolem atomowym Iranu nasili się jeszcze terror islamski – zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w Europie, Azji i Stanach Zjednoczonych.
Izrael zaznacza jednocześnie, że jego myśliwce bombardujące F-15 mogą z łatwością dolecieć do Iranu po zatankowaniu w powietrzu. Intensywne próby takich manewrów mają być prowadzone nad Turcją. Celem ewentualnych ataków miałyby być instalacje nuklearne ukryte pod ziemią na północ od Teheranu. Oficjalne źródła w Jerozolimie twierdzą jednak, że w uderzeniu na Iran powinny uczestniczyć także siły innych krajów Zachodu.
Izraelska prasa, powołując się na wysokich rangą izraelskich i amerykańskich wojskowych sugeruje, że do ewentualnej zbrojnej akcji przeciwko Iranowi mogłoby dojść w ciągu najbliższego roku - zanim Teheran będzie miał bombę atomową i przed upływem kadencji prezydenta USA George'a W. Busha.
W styczniu 2002 roku USA umieściły Iran na osi zła. Od tego czasu pojawiały się doniesienia o ewentualnym możliwym ataku Amerykanów na ten kraj. Teraz jednak amerykańska prasa napisała, że przygotowywane są plany zbrojnego uderzenia być może z użyciem broni jądrowej. Biały Dom zapewniał jednak, że dąży do pokojowego, dyplomatycznego rozwiązania, jednak nie wykluczył żadnej możliwości.
Żadnych konkretów nie podaje amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld. - W Departamencie Obrony mamy Bóg wie ile rozmaitych planów wojskowych i ostatnią rzeczą, jaką zamierzam robić, jest informowanie prasy czy kogokolwiek na świecie, które z tych planów są uaktualniane, a które nie i dlaczego - stwierdził.
USA zdają sobie sprawę, że zbudowanie koalicji antyirańskiej nie będzie łatwe dla Waszyngtonu – zwłaszcza po doświadczeniach z inwazji na Irak. Komentatorzy podkreślają, że sojusznicy zastanowią się najpierw dwa razy, nim po raz kolejny staną murem za Waszyngtonem.
Rosja, choć zabrała głos w sprawie wypowiedzi prezydenta Iranu i wezwała go do wstrzymania wszelkich prac nad wzbogacaniem uranu, może być – obok Chin - głównym światowym mocarstwem, które będzie odmawiało akceptacji dla ewentualnej akcji ONZ przeciwko Teheranowi. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow nie pozostawia żadnych wątpliwości, że Moskwa jest zdecydowanie przeciwna jakiemukolwiek rozwiązaniu siłowemu.
Gra idzie tu o rosyjski prestiż i zaspokojenie własnych mocarstwowych ambicji. Rosyjscy politycy chcą być bowiem na Zachodzie postrzegani jako pośrednicy i mediatorzy, ze zdaniem których należy się liczyć. Nie bez znaczenia są też kwestie gospodarcze – Rosjanie liczą bowiem na wdzięczność Teheranu, którego będą bronić przed USA. Pojawiły się informacje, że koncern Gazprom jest zainteresowany eksploatacją największego złoża gazu na terenie Iranu.
Nie zanosi się jednak, by Moskwa rzeczywiście spełniła rolę mediatora i pośrednika – nie ma bowiem żadnych nowych pomysłów na rozwiązanie sporu. A jej propozycja wzbogacania uranu na jej terenie została odrzucona.