W ponad 300 miejscowościach w USA odbyły się demonstracje przeciw nadmiernym - zdaniem protestujących - wydatkom budżetowym oraz podatkom zapowiedzianym przez administrację Baracka Obamy. W protestach, nazwanych "tea parties" (w nawiązaniu do "bostońskiej herbatki", gdy Boston protestował przeciw podatkom nakładanym na amerykańskich kolonistów), biorą udział zwolennicy Partii Republikańskiej.

REKLAMA

Demonstrantów, którzy od początku tego roku porozumiewali się w całym kraju, głównie za pośrednictwem internetu i telefonów komórkowych, popierają czołowi politycy GOP. Są to m.in. były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich i popularni konserwatywni komentatorzy radiowi i telewizyjni, jak Sean Hannity z telewizji Fox News.

Główny protest zorganizowano 15 kwietnia, gdyż jest to tzw. Tax Day, tradycyjnie ostatni dzień rozliczeń podatkowych. Płacenie podatków jest w tym roku szczególnie nieprzyjemne dla Amerykanów, ponieważ z powodu kryzysu i recesji wielu ma problemy z uiszczeniem należności w terminie i w całości.

Protestujący twierdzą, że administracja Obamy zmierza do podniesienia podatków, co przy jednoczesnym znacznym zwiększeniu wydatków budżetowych, przewidzianym w programie rządowym, doprowadzi do niebezpiecznego powiększenia deficytu i zadłużenia kraju oraz zahamuje wzrost gospodarczy.

Biały Dom przypomina, że plan rządowy przewiduje podwyżkę podatków tylko dla najzamożniejszych Amerykanów, stanowiących zaledwie 2 procent populacji kraju. Konserwatywna opozycja jednak utrzymuje, że liczby te są nieprawdziwe i w rzeczywistości podwyżki obejmą szersze warstwy społeczeństwa.