Niemcom nie straszny kryzys. Widać to chociażby na szczytach władzy. Prezydent Niemiec, Joachim Gauck, dostanie podwyżkę. Jego pensja wzrośnie od przyszłego roku o 18 tys. euro - do 217 tys. euro rocznie. To pierwsza podwyżka poborów głowy państwa, od co najmniej dziesięciu lat .
Wzrost uposażenia Gaucka jest automatycznym następstwem podwyżki dla kanclerz Angeli Merkel. Szefowa niemieckiego rządu otrzymała w tym roku pierwszą od jedenastu lat podwyżkę, a zgodnie z przepisami pobory prezydenta stanowią 111 procent wynagrodzenia kanclerza. Podwyżka zapisana jest w projekcie ustawy budżetowej na rok 2013, którą parlament ma uchwalić w listopadzie.
Gauck, nie chciał skomentować podwyżki dla siebie, uznał natomiast wzrost wynagrodzenia dla Merkel za zbyt mały. Merkel pracuje dużo i ciężko, należy zastanowić się, czy jej wynagrodzenie jest odpowiednie - powiedział Gauck.
Podwyżka wynagrodzeń dotyczy nie tylko urzędującego prezydenta, lecz także jego poprzedników. Opinię publiczną bulwersuje przede wszystkim dalsze wypłacanie pensji Christianowi Wulffowi, który ustąpił w lutym ze stanowiska, w związku z oskarżeniami o niejasne i zbyt bliskie związki z przedstawicielami niemieckiego biznesu.
Polityk współrządzącej w Niemczech FDP, Juergen Koppelin, wezwał tymczasem wszystkich objętych podwyżkami wysokich urzędników, do dobrowolnej rezygnacji z dodatkowych pieniędzy. Jego apel pozostał jednak, jak na razie, bez odpowiedzi.