202 osoby zginęły w wyniku powodzi, która nawiedziła hiszpańską prowincję Walencja - poinformowały lokalne władze, cytowane przez agencję EFE. Liczba ofiar śmiertelnych może jeszcze wzrosnąć, ponieważ wciąż trwają poszukiwania zaginionych.
W hiszpańskiej prowincji Walencja, przez którą w środę przetoczyły się powodzie błyskawiczne, zginęły 202 osoby. Najwięcej ciał znaleziono w miejscowości Paiporta. Nadal trwają poszukiwania zaginionych.
Hiszpańskie media publikują zdjęcia osób sprzątających ulice pełne błota, śmieci i zniszczonych samochodów. Jak piszą, wśród mieszkańców panuje solidarność. Setki osób z żywnością, wodą i łopatami pomagają poszkodowanym.
Lokalne władze przestrzegają jednak, by nie przemieszczać się do miejscowości zalanych i nie utrudniać działania służbom ratunkowym.
W piątek do Walencji dotarło kolejnych 500 żołnierzy ze specjalnej jednostki ratowniczej (UME) do pomocy poszkodowanym i oczyszczania miast.
Buenas noches! El #EjercitodeTierra refuerza su despliegue para apoyar a los afectados por la #dana. Maana se incorporan al despliegue 300 militares ms del Ejrcito junto a ms medios. Hoy han seguido sin descanso los trabajos de apoyo y rescate por nuestro militares del... pic.twitter.com/d32kgyuNRR
EjercitoTierraOctober 31, 2024
Na terenie zniszczonym przez klęskę żywiołową pracuje obecnie 1,7 tys. mundurowych. Minister obrony Margarita Robles zapowiedziała, że w razie konieczności zostanie zmobilizowanych nawet ponad 100 tys. żołnierzy.
Od czwartku w kraju obowiązuje ogłoszona przez rząd trzydniowa żałoba. Kondolencje i wyrazy wsparcia spływają z różnych części świata, w tym z Polski.
W czwartek szef MSW Fernando Grande-Marlaska obarczył lokalne władze wspólnoty autonomicznej Walencji odpowiedzialnością za spóźnione ostrzeżenia przed burzami. Według niego było to obowiązkiem władz regionalnych - podobnie, jak miało to miejsce w przypadku poprzednich sytuacji kryzysowych.
Jak informuje dziennik "El Mundo" wiele gmin jest pozbawionych prądu i wody pitnej. Transport jest sparaliżowany.
"Drogi dojazdowe do Walencji wciąż pozostają zamknięte, a władze zalecają, aby nie poruszać się po żadnych drogach w prowincji. Szybkie połączenie kolejowe z Madrytem nie będzie funkcjonować przez dwa-trzy tygodnie" - poinformował resort transportu.
Pani Ilona Polką mieszkającą od 10 lat w rejonie prowincji Walencja przyznaje, że sytuacja wygląda katastroficznie.
Autostrady są totalnie zniszczone, woda zerwała asfalt, przęsła, mosty. Wzdłuż dróg jest mnóstwo porzuconych samochodów. Nie wiemy, czy tam w środku są jakieś osoby - mówiła na antenie RMF FM.
Według Polki, "mnóstwo ludzi było zaskoczonych wodą. Akurat wracali do domu lub jechali w celu załatwienia swoich spraw, bo jest to strefa dużego przemysłu, są tu centra handlowe."
Wygląda to wszystko jak po wojnie, jakby przeszedł olbrzymi tajfun - podsumowuje pani Ilona.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Gwałtowne burze, powodzie i podtopienia to skutek zjawiska atmosferycznego określanego w Hiszpanii jako DANA (depresion aislada en niveles altos). Powstaje ono, gdy zimne powietrze spotyka się z ciepłym i wilgotnym. To prowadzi do ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak burze, tornada i powodzie.
Hiszpańskie wybrzeże jest szczególnie narażone na tego typu zjawiska. Eksperci uważają, że powódź jest wynikiem zachodzących zmian klimatycznych na świecie, a także niewłaściwego zagospodarowania terenu w Walencji (wznoszenia budynków na obszarach zalewowych).
Zagrożone nadal są Tarragona na wschodzie kraju, Baleary i Andaluzja na południu. W Jerez w prowincji Kadyks w południowo-zachodniej Hiszpanii prewencyjnie ewakuowano w czwartek 300 rodzin w związku z ryzykiem wylania rzeki Guadalete. W piątek ponad 200 osób wróciło już do domów.