"Wszystkie dojazdy do lotniska i drogi wokół są zamknięte. Port jest obstawiony przez jednostki policji uzbrojone w broń maszynową" - relacjonuje w rozmowie z RMF FM pan Tomasz, który pracuje na brukselskim lotnisku Zaventem. W wybuchach na lotnisku zginęło 14 osób. Po zamachu na stacji metra europejskie instytucje w Brukseli zamknęły natomiast swojej siedziby i poleciły pracownikom pozostanie na miejscu. W budynku Komisji Europejskiej jest grupa polskich naukowców z Krakowa, Kielc i Wrocławia, którzy przebywali tam z wycieczką. "Okolica została całkowicie zamknięta. Jesteśmy w strefie zero" - mówi w rozmowie z RMF FM Maciej Zarański, asystent prorektora ds. rozwoju uczelni Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

REKLAMA

Musiałem objechać lotnisko dookoła, ponieważ trasa, którą normalnie jeżdżę jest zablokowana przez policję. Wszystkie węzły drogowe i miejscowości wokół lotniska są zamknięte. Całe lotnisko jest obstawione jednostkami policji uzbrojonymi w broń maszynową. Widziałem jednostki saperskie, kilka ambulansów i co najmniej kilkadziesiąt jednostek policji. Wszyscy pasażerowie z terminalu i cała obsługa zostali usunięci na zewnątrz. Stoją na drogach dojazdowych wokół lotniska. Port jest zamknięty, loty odwołane, więc ci ludzie muszą wrócić do domów lub hoteli - informuje pan Tomasz.

Sparaliżowana jest komunikacja w całym mieście. Po wybuchach w metrze pod budynkami unijnymi pociągi metra zostały wstrzymane. Wszelkie połączenia kolejowe, autobusowe na lotnisko też są wstrzymane. W Belgii wprowadzono czwarty stopień zagrożenia terrorystycznego, czyli najwyższy. Widziałem zdjęcia z wnętrza terminalu. Część jest całkowicie zniszczona. Mówi się, że prawdopodobnie nawet zawaliła się część dachu terminalu, ale to są niepotwierdzone doniesienia - zaznacza. Wszyscy są wstrząśnięci tą sytuacją. My pracujemy w firmie, która obsługuje pojazdy pracujące na lotnisku, więc też często bywamy na samym terminalu, na terenie lotniska - dodaje nasz słuchacz.

Polscy naukowcy utknęli w zamkniętej siedzibie Komisji Europejskiej

Reporter RMF FM Grzegorz Kwolek rozmawiał natomiast z przebywającym w Brukseli Maciejem Zarańskim, asystentem prorektora ds. rozwoju uczelni Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Razem z wycieczką grupy polskich naukowców z Krakowa, Kielc i Wrocławia utknął w zamkniętym po zamachach budynku Komisji Europejskiej.

Przyszła do nas nasza opiekunka i powiedziała, że budynek jest zamknięty. Przyjechaliśmy tutaj rano. Nie wiedzieliśmy jeszcze o żadnych zamachach. Dopiero po wejściu do budynku dowiedzieliśmy się, że na lotnisku wybuchły bomby i w trakcie spotkania, które tutaj mieliśmy z przedstawicielami Komisji, doszły do nas informacje przez internet, że została wysadzona stacja metra niedaleko budynku, w którym jesteśmy - relacjonuje Zarański. Przed sobą mam wejście do budynku Komisji Europejskiej. Jest policja, która odgradza teren, a stacja metra, jak się wychylę z pierwszego piętra, to widzę straż pożarną i służby, które tam teraz prawdopodobnie usuwają skutki i dochodzą, co tam się wydarzyło. Widzę też dziennikarzy, którzy na bieżąco relacjonują to, co się dzieje i też ich przesuwają dalej jeszcze, więc prawdopodobnie coś jeszcze może się wydarzyć - opisuje.

Z budynku nie wychodzimy. Nikt nas nie wypuszcza, nikogo nie wpuszczają. Prawdopodobnie policja i służby boją się tego, co wydarzyło się w Paryżu, to znaczy nie zamachów bombowych, tylko samotnych wilków, którzy po prostu otworzą ogień na ulicy. My siedzimy tutaj w budynku bezpiecznie i czekamy do momentu, kiedy będziemy mogli wyjść z budynku. Autokar stoi jakieś 800 metrów od tego budynku, więc też nie chcemy za szybko wyjść na ulicę z wiadomych względów - wyjaśnia.