Nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, izraelskie dochodzenie i sypiące się oskarżenia – na Bliskim Wschodzie wrze po izraelskim nalocie na Kanę w południowym Libanie. Izraelska rakieta zniszczyła trzypiętrowy budynek. Zginęło w nim ponad 60 osób, w tym prawie 40 dzieci.
Izrael zapowiedział, że w sprawie nalotu przeprowadzone będzie specjalne dochodzenie. - Izrael bierze za to pełną odpowiedzialność i zamierza rozpocząć śledztwo, aby dowiedzieć się, jak do tego doszło - powiedziała rzeczniczka izraelskiego rządu.
Izraelskie wojsko tłumaczy, że wielokrotnie ostrzegało mieszkańców libańskiego południa o planowanych porannych nalotach na miasto Kana, skąd terroryści ostrzeliwali izraelskie miasta.
Premier Izraela wyraził ubolewanie z powodu śmierci cywilów; wyjaśnił też powody ataku na wioskę. Libańska Kana to bezpieczna przystań dla bojowników Hezbollahu, skąd wystrzeliwane są rakiety w kierunku Izraela - powiedział Ehud Olmert. Premier zarządził dopuszczenie do miejscowości transportu pomocy humanitarnej. Potwierdził też, że mieszkańcy byli wzywani do ewakuacji. Później jednak szef armii Izraela, generał Dan Halutz, przyznał, że wojsko nie wiedziało, że w zbombardowanym budynku ukryli się cywile.
Atak potępiła m.in. ONZ, Komisja Europejska, król Jordanii Abdullah i prezydent Egiptu Hosni Mubarak. Prezydent Syrii Baszar Asad nalot na Kanę określił jako przykład „państwowego terroryzmu”. Samobójcze ataki na Izrael na najbliższe dni zapowiada Islamski Dżihad – ma to być odwet za nalot na Kanę. Już po tragedii w Kanie rakiety Hezbollahu spadły na izraelską Hajfę – wedle relacji świadków w portowe miasto uderzyły co najmniej 3 pociski. W sumie jednak na północny Izrael spadło w niedzielę ponad 140 rakiet.
Po ostrzale Kany libański premier Fouad Siniora oświadczył, że nie będzie żadnych negocjacji, dopóki Izraelczycy nie wstrzymają ognia i nie zostanie ogłoszone zawieszenie broni. Podziękował także Hezbollahowi za jego „poświęcenie” w walce z Izraelem. Odwołana została też wizyta Condoleezzy Rice w Bejrucie. Siniora poprosił także ONZ o pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Libański rząd oskarża Izrael o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości, zaś Stany Zjednoczone obwinia o „przykrywanie aktów agresji” Państwa Żydowskiego.
Szefowa amerykańskiej dyplomacji pozostaje jednak na Bliskim Wschodzie. - Mam tutaj pracę do wykonania, zamierzam kontynuować spotkania z przedstawicielami izraelskich władz, aż w końcu wypracujemy odpowiednie podstawy do zakończenia tego konfliktu - mówiła. W obawie przed rakietami terrorystów 330 tys. mieszkańców północnego Izraela opuściło już swoje domy.
W rozprawie z terrorystami Izrael dostał zielone światło z Waszyngtonu. Może prowadzić operację bez żadnych ograniczeń czasowych – wynika z rozmów Condoleezzy Rice z Izraelczykami. Szefowa amerykańskiej dyplomacji spotkała się już z premierem Izraela Ehudem Olmertem. Kiedy skończy się wojna - o tym w relacji Elego Barbura, korespondent RMF FM na Bliskim Wschodzie:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Premier Izraela przedstawił Rice wyliczenia, z których wynika, że armia potrzebuje jeszcze 10-14 dni na zakończenie ofensywy przeciwko Hezbollahowi.
Z kolei premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zapowiada, że w ciągu najbliższych dni powinno dojść do porozumienia przy pomocy ONZ – chodzi o rozmieszczenie w południowym Libanie międzynarodowych sił pokojowych. Miałyby one zapobiec terrorystycznym atakom Hezbollahu na miasta w Izraelu.