To miały być dwa zamachy w jednym miejscu - niemiecki dziennik „Bild” twierdzi, że dotarł do planów ataku, który miał być przeprowadzony w sylwestra w Monachium. W sumie w skład grupy zamachowców miało wchodzić siedem osób.
Zamachowiec-samobójca miał się wysadzić na dworcu w Monachium – głównym lub Pasing. Obie te stacje zostały w nocy, z czwartku na piątek, ewakuowane przez policję.
Według niemieckiej gazety, drugi zamachowiec miał zdetonować ładunek, gdy na miejsce zamachu dotarliby ratownicy i policja.
Skład grupy islamistów, o której informacje trafiły do niemieckich służb, uzupełniało pięć osób wspierających głównych zamachowców. Policja potwierdza, że miała informacje o zamachowcach, Irakijczykach i Syryjczykach, częściowo wskazanych z nazwisk. Do tej pory jednak nikt taki nie został namierzony.
Akcja służb trwa. Na ulicach stolicy Bawarii nadal jest stu dodatkowych policjantów.
Szef niemieckiej dyplomacji Thomas de Maiziere powiedział dziś, że konieczne jest zacieśnienie współpracy z zagranicznymi służbami bezpieczeństwa, ponieważ groźba ataków nie zmalała.
W nowym roku sytuacja pozostanie nadal bardzo poważna. W przyszłości w coraz większym stopniu zależni będziemy od bliskiej współpracy z silami bezpieczeństwa z innych krajów oraz od wymiany informacji - powiedział de Maiziere w wywiadzie udzielonym dziennikowi "Bild".
W czwartek późnym wieczorem zamknięto monachijski główny dworzec kolejowy oraz dworzec w dzielnicy Pasing w zachodniej części stolicy Bawarii. Do zabezpieczenia tych obiektów skierowano znaczne siły policyjne.
Ostrzeżenie przed atakiem strona niemiecka otrzymała najprawdopodobniej od francuskich tajnych służb, które podały konkretny termin i miejsca planowanych zamachów oraz uściśliły, że chodzi o osoby związane z Państwem Islamskim.
W piątek szef policji w Monachium Hubertus Andrae bronił swej decyzji o ogłoszeniu w noc sylwestrową alarmu antyterrorystycznego, choć brak jak dotąd konkretnych informacji o ewentualnych zamachowcach.
Andrae powiedział, że w sytuacji otrzymania ostrzeżenia o zamachu, który miał być przeprowadzony niebawem, nie można było działać inaczej. Szef policji dodał, że raport zaprzyjaźnionych tajnych służb zawierał także nazwiska podejrzanych. Jak jednocześnie zaznaczył, nie wiadomo, "czy osoby te rzeczywiście istnieją". Nazwisk nie udało się połączyć z konkretnymi osobami w Monachium ani gdziekolwiek indziej.
De Maiziere pochwalił decyzję o ogłoszeniu w Monachium alarmu antyterrorystycznego
(mpw)