Boris Pistorius spiera się z Olafem Scholzem o pieniądze na Bundeswehrę. Minister obrony zabiega o zwiększenie w przyszłorocznym wydatków wydatków na wojsko, ale nie ma poparcia we własnej partii, czyli SPD. Sprzeciw zgłasza nie tylko resort finansów, ale też kanclerz Niemiec.

REKLAMA

Nie muszę tego tutaj robić (kierować resortem obrony - przyp. red.) - miał powiedzieć Boris Pistorius we wtorek podczas spotkania przedstawicieli partii tworzących koalicyjny rząd Olafa Scholza, o którym poinformował dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Według redakcji, która powołuje się na kilku uczestników spotkania, szef resortu obrony "trochę się wściekł", ale ostatecznie nie zagroził dymisją.

Powodem sporu jest przekonanie szefa resortu obrony, który uważa, że wydatki na obronę nie powinny podlegać zapisanemu w niemieckiej konstytucji zakazowi zaciągania przez państwo długów. Zakaz deficytu budżetowego nie może mieć wyższej rangi konstytucyjnej niż zadanie utrzymania sił zbrojnych - argumentuje. Kanclerz Niemiec wezwał swojego ministra do powściągliwości w wydatkach.

Pistorius domaga się podwyższenia budżetu na Bundeswehrę o 6,5 mld euro. W tym roku Bundestag przeznaczył na wojsko 52 mld euro. Wliczając dodatkowe środki ze specjalnego funduszu w wysokości 100 mld euro, uchwalonego po ataku Rosji na Ukrainę, ministerstwo obrony dysponuje w tym roku 72 mld euro. Ten fundusz został w ubiegłych latach niemal całkowicie rozdysponowany.

Minister obrony chciałby wydawać w najbliższych latach na Bundeswehrę rocznie środki stanowiące 2 proc. PKB. Scholz jest jednak przeciwny zniesieniu w przypadku wydatków na wojsko "hamulca długów", czyli zakazu powiększania deficytu budżetowego.

Pistorius nie ma także poparcia SPD w innym ważnym dla wojska projekcie. Chciałby - wzorem Szwecji - rejestrować roczniki młodzieży w wieku poborowym, aby "wiedzieć, na kogo w razie potrzeby może liczyć". Scholz i inni czołowi socjaldemokraci preferują system oparty na dobrowolności i bodźcach finansowych. Aby żyć w pokoju, konieczne jest odstraszanie - cytuje Pistoriusa "Sueddeutsche Zeitung".

"Minister obrony jest silny tylko wtedy, gdy pozwoli na to szef rządu"

W sporze o budżet na obronę niemieccy komentatorzy stanęli po stronie ministra.

"Scholz niesłusznie blokuje Pistoriusa" - pisze Georg Ismar w "Sueddeutsche Zeitung". "Spór między kanclerzem a ministrem jest dowodem na to, że w SPD nie dostrzega się powagi sytuacji oraz że w partii SPD dokonuje się zwrot na lewo" - dodaje. "Kanclerz powinien bardziej zdecydowanie wesprzeć ministra obrony, zamiast podporządkowywać się dyktatowi oszczędzania ministra finansów Christiana Lindnera" - zaznacza.

"Pistorius jest pod presją" - czytamy w tygodniku "Der Spiegel". Autor komentarza Jan Puhl zaznaczył, że Pistorius jest nadal najpopularniejszym ministrem rządu, ale jego sytuacja w koalicji jest coraz trudniejsza. "Wygląda na to, że nie jest w stanie przeforsować swoich priorytetów, jego pomysły nie pasują do pokojowych haseł, którymi posługuje się kanclerz, aby wygrać wybory europejskie" - pisze Puhl.

"Minister obrony jest silny tylko wtedy, gdy pozwoli na to szef rządu. Olaf Scholz robi wszystko, aby Boris Pistorius nie stał się zbyt silny" - pisze Frank Specht w dzienniku kół gospodarczych "Handelsblatt". Winę za brak postępu w realizacji "epokowego zwrotu" (Zeitenwende) ponosi osoba zasiadająca w fotelu kanclerza. "Szef rządu Olaf Scholz proklamował po wybuchu wojny w Ukrainie 'Zeitenwende', ale w zbyt małym stopniu przyczynił się do jej urzeczywistnienia" - ocenił komentator.

"Trudno dziwić się zdenerwowaniu Pistoriusa. Minister podobno przeklinał na spotkaniu z posłami. Zgodnie z zasadami logiki, także politycznej, przewidziane (na obronę) pieniądze nie wystarczą. Każdy to wie, także kanclerz. Scholz nie powinien wbijać swojemu najlepszemu i najbardziej lubianemu ministrowi noża w plecy, bo straci na tym nie tylko on, ale przede wszystkim potencjał obronny kraju" - komentuje Stephan-Andreas Casdorff w "Tagesspieglu".