Po spotkaniu z prezydentem Egiptu Hosni Mubarakiem prezydent USA Barack Obama wyraził optymizm co do możliwości wznowienia procesu pokojowego w konflikcie izraelsko-palestyńskim. Obama stwierdził, że istnieje obecnie atmosfera dla podjęcia pewnych pozytywnych kroków na Bliskim Wschodzie.
Poproszony o skomentowanie doniesień, że Izrael przestał wydawać zezwolenia na budowę nowych osiedli żydowskich na palestyńskich ziemiach okupowanych na Zachodnim Brzegu, Obama oświadczył, że jest podbudowany tym, czego się dowiedział. Dodał też, że oznacza to, iż również Palestyńczycy muszą zaprzestać podżegania do przemocy przeciw Izraelowi.
Mubarak zapewnił z kolei, że kraje arabskie są gotowe do pomocy, jeżeli Izraelczycy i Palestyńczycy powrócą do rozmów pokojowych. Stanom zależy, aby Egipt użył swoich wpływów w innych państwach arabskich i nakłonił je do wspólnego wywarcia nacisku na Palestyńczyków, aby wyszli naprzeciw postulatom Izraela, sprowadzającym się przede wszystkim do gwarancji bezpieczeństwa dla tego kraju.
Administracja Obamy liczy na większą pomoc Mubaraka niż za rządów prezydenta George'a Busha, który ostro krytykował egipskiego prezydenta za naruszanie praw człowieka i tłumienie opozycji. Stosunki USA z Egiptem znacznie się wtedy ochłodziły. Ekipa Obamy znacznie stonowała tę krytykę, dając Kairowi do zrozumienia, że dyktatorskie metody rządzenia Mubaraka nie będą stanowić przeszkody we wzajemnych stosunkach. Jednak zdaniem konserwatywnego dziennika „Washington Post”, pobłażliwość wobec Mubaraka wcale nie wpłynie na jego politykę w sprawie konfliktu bliskowschodniego.