Nie sądzę, żebym zasługiwał na tę nagrodę, ale przyjmuję ją jako wyzwanie - powiedział Barack Obama. To pierwszy komentarz amerykańskiego prezydenta po tym, jak norweski komitet noblowski przyznał mu pokojową Nagrodę Nobla.
Nie uważam tej nagrody za uznanie dla moich własnych osiągnięć, ale raczej za potwierdzenie amerykańskiego przywództwa w działaniach na rzecz urzeczywistnienia aspiracji wszystkich narodów - powiedział prezydent. Obama - jak ogłosił Biały Dom - uda się do Norwegii w grudniu, aby odebrać Nagrodę Nobla.
Wyróżnienie dla amerykańskiego prezydenta powszechnie przyjęto na świecie - i w USA - z wielkim zaskoczeniem. Obama jest chyba tego świadomy. Sam powiedział, że nie czuje, aby zasłużył na to, by znaleźć się grupie takich postaci jak poprzedni nobliści. Tłumaczył sam siebie i komitet słowami, że pokojowa Nagroda Nobla nie zawsze przyznawana jest za konkretne osiągnięcia. Wspomniał, że nie można tolerować świata, któremu zagraża terroryzm i broń nuklearna.
Komitet noblowski sprawił dużą niespodziankę Obamie. Sam chyba nie bardzo wiedział, co powiedzieć, bo konferencja przesunięta została o 50 minut. W tym czasie telewizje pokazywały prezydenta USA pracującego nad swoim wystąpieniem. W końcu wyszedł do dziennikarzy do ogrodu różanego, założonego w 1913 roku przez żonę prezydenta Wilsona. Znajduje się on w pobliżu gabinetu owalnego przy zachodnim skrzydle Białego Domu.