Prezydent USA Barack Obama jest przygotowany na zarządzenie interwencji wojskowej w Syrii. Podkreślił, że zrobi to, jeśli reżim Baszara Asada użyje broni chemicznej przeciwko rebeliantom lub nawet będzie się przygotowywał do wykorzystania jej.
Obama nie wydał do tej pory żadnego polecenia w sprawie militarnego zaangażowania się USA w Syrii. Podkreślił jednak, iż jego administracja dała jasno do zrozumienia reżimowi Asada, ale także "innym siłom w regionie", że użycie lub nawet sam zamiar użycia broni chemicznej będzie miało nadzwyczaj poważne konsekwencje. To istotnie zmieni moje kalkulacje - zapowiedział.
Amerykański prezydent podkreślił, że jego administracja bacznie śledzi rozwój wydarzeń w Syrii i całym regionie. Jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność- zapewnił. Dodał, że kwestia broni chemicznej dotyczy nie tylko Syrii, ale także sojuszników USA w regionie, w tym Izraela. Nie możemy dopuścić, by broń chemiczna lub biologiczna wpadła w ręce niewłaściwych ludzi - dodał.
Według nieoficjalnych informacji amerykańskiego wywiadu, Syria ma największy na Bliskim Wschodzie arsenał broni chemicznej i biologicznej. CIA szacuje, że reżim Asada dysponuje dużą ilością chemicznych środków bojowych, w tym gazem musztardowym, powodującym rozległe oparzenia skóry, oraz tabunem i sarinem - gazami działającymi na układ nerwowy człowieka.
Przed miesiącem niepokój na świecie wywołała wypowiedź rzecznika syryjskiego MSZ, który stwierdził, że wprawdzie Syria nie ma zamiaru użyć broni chemicznej przeciwko rebeliantom, ale już przeciwko "zewnętrznym agresorom" nie zawaha się tego uczynić. Dzień później polityk skorygował swoją wcześniejszą wypowiedź. Zapewnił, że jego kraj "nigdy nie użyje broni chemicznej i biologicznej".