Nowe rewelacje w sprawie zabójstwa Aleksandra Litwinienki. W piątek wieczorem jeden z hoteli w południowej Anglii został przebadany pod kątem śladów radioaktywności. Gazeta "Guardian" podaje, że związek z zamachem mogą mieć mężczyźni, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii wraz z kibicami na mecz Arsenal-CSKA Moskwa.
Według londyńskiej gazety „Guardian”, która powołuje się na swoich informatorów w Scotland Yardzie, śledztwo kieruje podejrzenia w stronę bliżej nieokreślonej nieformalnej grupy rosyjskich agentów. To samo policyjne źródło miało zdradzić dziennikarzom gazety, że związek z zamachem mogą mieć mężczyźni, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii wraz z grupą kibiców na mecz Arsenalu z moskiewskim klubem CSKA.
Ujawniono również, że krewna Litwinienki została skażona polonem 210. Władze informują, że poziom napromieniowania nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla jej życia. Wcześniej pojawiła się informacja, że skażony radioaktywnym izotopem jest również Mario Scaramella – włoski ekspert ds. KGB, który feralnego dnia spotkał się z Litwinienką w barze sushi. Posłuchaj relacji Przemysława Marca:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Brytyjscy naukowcy z ośrodka badań jądrowych w Aldermaston zidentyfikowali już miejsce pochodzenia izotopu, którym otruto Aleksandra Litwinienkę. Swoją wiedzą nie chcą się jednak dzielić z opinią publiczną. Brytyjskie media przypuszczają, że najprawdopodobniej radioaktywny polon został wyprodukowany w Rosji. "Mordercy Litwinienki mogli nie zdawali sobie do końca sprawy, jak zachowuje się trucizna, którą przywieźli do Londynu i dlatego zostawili po sobie liczne ślady" - pisze na stronie internetowej dziennik "Telegraph".