Berlin i Paryż wspólnie zdecydują, kogo poprą na prezydenta Unii Europejskiej. Taką deklarację złożyła w środę niemiecka kanclerz Angela Merkel. Niemcy i Francja osiągną porozumienie w tej kwestii i będą głosować razem, a nie przeciwko sobie - zapowiedziała po posiedzeniu swojego rządu.
Kontaktujemy się oczywiście w tej sprawie. Nie ma jeszcze rezultatów, które można by ogłosić, ale wierzę, że osiągniemy rezultaty jutro wieczorem - dodała.
W czwartek odbędzie się szczyt Unii Europejskiej, na którym wybrani mają zostać prezydent, czyli formalnie stały przewodniczący Rady Europejskiej, i szef dyplomacji Unii, czyli Wysoki Przedstawiciel ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Funkcje te przewidziane zostały w Traktacie Lizbońskim.
Faworytem w wyścigu do stanowiska pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej jest belgijski premier Herman Van Rompuy. Brytyjczycy mocno forsują jednak kandydaturę byłego premiera Tony'ego Blaira, a na giełdzie nazwisk pojawiają się również szef holenderskiego rządu Jan Peter Balkenende, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, były kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel i były premier Finlandii Paavo Tapio Lipponen.
Z kolei na fotel wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej największe szanse ma były włoski premier Massimo D'Alema. Na liście potencjalnych kandydatów są też m.in.: inny były szef włoskiego rządu Guliano Amato, unijna komisarz ds. handlu, Brytyjka, Catherine Ashton, była unijna komisarz i obecna minister oświaty Grecji Anna Diamantopulu oraz była szefowa austriackiej dyplomacji Ursula Plassnik.