Czy promowi kosmicznemu Discovery zagrażało podczas tegorocznej misji większe niebezpieczeństwo niż do tej pory uważano? NASA sprawdza, czy po starcie wahadłowca, w pierwszą po katastrofie Columbii podróż kosmiczną, doszło do wycieku tlenu.
Od misji Discovery minęło kilka miesięcy. Początkowo dane na temat podejrzanie wysokiego stężenia tlenu w module silnikowym Discovery tuż po starcie, uznano za błąd aparatury. Jednak, jak donosi zwykle dobrze poinformowany w sprawach lotów kosmicznych dziennik "The Florida Today", eksperci NASA nie potrafili wytłumaczyć, skąd mogły wziąć się takie wskazania.
Agencja postanowiła dokładniej przyjrzeć się sprawie, tym bardziej, że podobny wyciek mógłby doprowadzić do katastrofy. Dane przekazywane podczas startu nie wskazywały na żadne nieprawidłowości, dopiero analiza aparatury po powrocie promu na Ziemię, pokazała, że coś było nie w porządku. NASA musi wyjaśnić sprawę przed kolejnym lotem promu. Następna misja zapowiadana jest na maj przyszłego roku. Nie wiadomo, czy nowe kłopoty doprowadzą do jej opóźnienia.