Nie ma na razie kontaktu z piratami, którzy u wybrzeży Somalii uprowadzili tankowiec „Bow Asir” z pięcioma Polakami na pokładzie. Nieznane są żądania porywaczy. Polski ambasador na bieżąco kontaktuje się ze sztabem kryzysowym powołanym w stolicy Norwegii, państwie z którego pochodzi właściciel statku. Polscy dyplomaci mają niepotwierdzone informacje, że nikomu z załogi nic się nie stało.

REKLAMA

To do Oslo spływają wszelkie informacje. Sztab koordynuje wszystkie działania. Zbiera informacje od norweskiego armatora, placówek dyplomatycznych i flot krajów, które wysłały okręty w rejon Somalii.

Polski MSZ na razie nie widzi potrzeby powoływania takiego sztabu u nas. W stan gotowości postawiono polskie placówki dyplomatyczne. Nie mamy informacji na temat żądań wysuwanych przez porywaczy - stwierdził rzecznik resortu spraw zagranicznych Piotr Paszkowski. Jak dodał, najprawdopodobniej porywacze będą chcieli zażądać okupu.

„Bow Asir” płynie teraz na północ, w kierunku wybrzeży Somalii. Na północy kraju znajdują się siedziby piratów. „Sirius star” także się w tamtą stronę przemieszczał - powiedziała reporterowi RMF FM Alicja Rakowska z biura prasowego MSZ.

MSZ został powiadomiony o zdarzeniu o przez armatora wczoraj w godzinach popołudniowych. Porwany statek to norweski tankowiec pływający pod banderą wysp Bahama. Do porwania miało dojść około 300 mil od wybrzeża Somalii.

Jak się ustrzec przed piratami?

Dlaczego takie jednostki jak uprowadzony tankowiec „Bow Asir” są właściwie bezbronne i wystawione na ataki morskich piratów? Są przecież sposoby, by chronić bezpieczeństwo marynarzy na statkach pływających w niebezpiecznych rejonach świata. Można wynająć wyspecjalizowaną firmę ochroniarską, choć jest to bardzo kosztowne rozwiązanie - zaznacza w rozmowie z RMF FM komandor Sebastian Kalitowski. Ekspert do spraw terroryzmu morskiego przypomina także, że niektórzy armatorzy stosują półśrodki, na przykład urządzenia odstraszające. Urządzenie takie emituje fale dźwiękowe o wartości 150 decybeli na niewielkiej odległości. To taka wartość, która powoduje poważny ból w uszach. Osłabia to wolę walki, bo 120 decybeli to próg bólu - tłumaczy działanie odstraszacza Kalitowski, były dowódca grupy specjalnej płetwonurków marynarki wojennej.

Armatorzy oszczędzają na ochronie

Statki cywilne na szlakach handlowych nie są wystarczająco zabezpieczone - twierdzi Krzysztof Liedel, specjalista do spraw terroryzmu. Mimo że na wody Somalii wiele państw wysłało okręty, piraci nadal czują się bezkarni. Z ekspertem rozmawiał reporter RMF FM Marek Smółka:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Przedstawiciele „Atalanty” - unijnej operacji morskiej przeciwko somalijski piratom - podali, że porwano także inny statek „Nipayia”, pływający pod banderą Panamy i należący do greckiego armatora. Został on zaatakowany w środę po południu ok. 450 mil morskich na wschód od portu Kismayo na południu Somalii. Na pokładzie przewożącego 9 tys. ton ładunku znajdowało się 19 członków załogi.

Z danych Międzynarodowego Urzędu Morskiego wynika, że w minionym roku somalijscy piraci zaatakowali około 110 jednostek, z których uprowadzili 42. Najbardziej spektakularną akcją piratów było porwanie w listopadzie supertankowca saudyjskiego "Sirius Star" z 300 tys. ton ropy w zbiornikach. Wśród członków załogi tej jednostki było dwóch Polaków. Statek został uwolniony 9 stycznia br., po otrzymaniu przez porywaczy 3 mln dolarów okupu.

Wody somalijskie i Zatokę Adeńską patrolują jednostki ośmiu państw. Celem misji jest ochrona transportów z pomocą humanitarną, jak również zabezpieczenie szlaków handlowych.