Przeliczenie cen na euro nie musi oznaczać podwyżek - zapewniał słowacki rząd. Słowacy słyszeli to od wielu miesięcy, a teraz mogą się przekonać, czy władze ich kraju skorzystały z doświadczeń z wprowadzaniem wspólnej waluty w innych krajach.

REKLAMA

Na Słowacji nie widać zaokrąglania cen, a jeśli już, to raczej w dół. Przed przyjęciem euro, popularna w tym kraju zupa czosnkowa z jajkiem kosztowała 30 koron, to w tej chwili jej cenę zaokrąglono nie do 1 euro, tylko 95 eurocentów. Podobnie jest z cenami winietek na autostrady, czy biletów na kolejki.

Nie można podwyższać cen. Jest to obwarowane przepisami. Rząd wydał ustawę, która pilnuje, by ceny nie wzrosły z powodu wejścia do strefy euro. Za takie działania można iść do więzienia na trzy lata - mówi reporterowi RMF FM Maciejowi Pałahickiemu przedstawiciel Tatrzańskich Kolei Linowych.

Jednak Polacy, którzy przyjechali po Nowym Roku na Słowację, przeliczają ceny i łapią się za głowę. Zrobiło się dla nich drogo, bo kurs korony przez kilka miesięcy był już sztywno związany z euro, a kurs złotego od trzech miesięcy stromo zjeżdża w dół. Czy Słowacy nie boją się odpływu polskich turystów? Posłuchaj relacji naszego reportera:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio