Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew w wystąpieniu na forum 52. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa obarczył Zachód odpowiedzialnością za nową zimną wojnę pomiędzy jego krajem, a Zachodem. "Relacje między Unią Europejską a Rosją są zepsute, na Ukrainie toczy się wojna domowa" - mówił polityk.
Od końca pierwszej zimnej wojny upłynęło ćwierć wieku - powiedział Miedwiediew. Premier Rosji przypomniał wystąpienie z 2007 roku w Monachium prezydenta Władimira Putina. Jak powiedział, Putin ostrzegał wówczas przed negatywnymi skutkami "ideologicznych stereotypów i podwójnej moralności Zachodu".
Czy byliśmy wówczas zbyt pesymistyczni? - pytał Miedwiediew. Z przykrością muszę stwierdzić, że sytuacja jest dziś jeszcze bardziej poważna; od roku 2007 sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna. Duża, jednolita Europa nadal nie powstała - dodał rosyjski polityk. Jego zdaniem Europa "znajduje się w obliczu klęski migracyjnej".
Relacje między Unią Europejską a Rosją są zepsute, na Ukrainie toczy się wojna domowaocenił.
Uważam, że nie jest sytuacją normalną, że na wielu płaszczyznach dialog uległ zerwaniu - powiedział Miedwiediew.
Premier ostro skrytykował NATO, Europę i Amerykę za przedstawianie Rosji jako największego zagrożenia dla pokoju.
Mój kolega (Jens) Stoltenberg właśnie to zademonstrował - podkreślił Miedwiediew, odnosząc się do wcześniejszego wystąpienia sekretarza generalnego NATO. Prawdziwe zagrożenia są gdzie indziej - zaznaczył rosyjski polityk, wskazując na Ukrainę, Bałkany, Mołdawię i terroryzm.
Miedwiediew skrytykował sankcje nałożone przez Zachód na Rosję po aneksji Krymu. Ta droga prowadzi donikąd - ostrzegł, zwracając uwagę, że sankcje szkodzą nie tylko Rosji, lecz także krajom, które je wprowadziły.
Miedwiediew obarczył władze w Kijowie odpowiedzialnością za nierealizowanie postanowień z Mińska. Jego zdaniem Ukraina nie zmieniła konstytucji, zwleka z decentralizacją kraju oraz z amnestią. Rosja wykazuje "dużą elastyczność", lecz "nie jest w stanie wypełnić za Ukrainę jej zobowiązań" - powiedział premier Rosji.
Także szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow skrytykował w Monachium NATO i UE za brak gotowości do współpracy z jego krajem. Jego zdaniem relacje między Zachodem a Rosją są w wielu częściach świata gorsze niż w czasach zimnej wojny. NATO i UE odmawiają współpracy z Rosją, nazywają nas wrogiem - powiedział Ławrow w swoim wystąpieniu.
Dawne odruchy ciągle jeszcze są żywe. W niektórych regionach świata relacje między strefą euroatlantycką a naszymi krajami są ciągle jeszcze takie, jak w czasach zimnej wojny lub jeszcze gorsze - mówił szef rosyjskiej dyplomacji. Jak dodał, "ideologiczna konfrontacja stała się znów chlebem powszednim".
Mamy do czynienia z mieszanką propagandy i realnej polityki. To uniemożliwia nam rozwiązywanie realnych problemów - ocenił Ławrow.
Szef rosyjskiej dyplomacji skrytykował tendencje do podejmowania przez państwa decyzji na własną rękę, zamiast "pracować w zespole". Potrzebna jest wspólna odpowiedź na zagrożenia kompleksowe. Musimy przyzwyczaić się do pracy w zespole, zamiast podejmować decyzje za wszystkich - oświadczył.
Ławrow zadeklarował, że Rosja "chce odwrócić niekorzystne tendencje i spełnić oczekiwania, które się w nas pokłada".
Rosyjski polityk skrytykował ukraińskie władze za "brak gotowości do realizacji postanowień z Mińska". Zarzucił rządowi w Kijowie prowadzenie wojny poprzez "głodzenie" mieszkańców Donbasu i Krymu. Jak podkreślił, rząd Ukrainy odciął Krymowi dostawy wody, co jego zdaniem mogłoby zostać uznane za zbrodnię wojenną.
Szef MSZ Rosji ocenił też, że szansa na zrealizowanie ustalonego zawieszenia broni w Syrii wynosi mniej niż 50 proc.
(abs, mpw)