Co najmniej 11 osób zginęło, a 20 zostało rannych w wyniku trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,1, które nawiedziło w poniedziałek północne Filipiny. 24 osoby uznaje się za zaginione. Władze obawiają się, że pod gruzami budynków może znajdować się kilkadziesiąt osób.
Wstrząsy uszkodziły budynki, infrastrukturę i spowodowały zakłócenia w transporcie lotniczym, drogowym i kolejowym. Ze względu na zniszczenia zamknięto międzynarodowy terminal lotniska w mieście Angeles na północ od Manili i odwołano kilkadziesiąt lotów.
Najbardziej ucierpiała prowincja Pampanga i jej stolica miasto Porac. Tam odnotowano większość ofiar śmiertelnych, z których cztery zginęły w gruzach centrum handlowego a trzy dalsze przygniotły walące się ściany domów.
Zespoły ratunkowe przeszukują gruzy budynków, pod którymi znajdują się ludzie. Słychać, jak płaczą z bólu - mówi szefowa władz prowincji Lilia Pineda. Uratowanie ich nie będzie łatwe - dodaje.
Epicentrum trzęsienia miało miejsce na wyspie Luzon - największej w archipelagu Filipin - ok. 60 km na północ od stolicy kraju, Manili.
Władze apelują do mieszkańców o zachowanie spokoju. Apelujemy, aby zaprzestać szerzenia dezinformacji w mediach społecznościowych, bo może to spowodować niepotrzebny niepokój, panikę i stres - powiedział rzecznik prezydenta Salvador Panelo.
Filipiny znajdują się na terenie aktywnym sejsmicznie. Rocznie w tym kraju notowanych jest ok. 20 trzęsień ziemi, choć większość z nich nie powoduje wielkich zniszczeń.