Co najmniej 8 ofiar śmiertelnych i 20 rannych - to tragiczny bilans trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,1, które nawiedziło w poniedziałek północne Filipiny. Władze obawiają się, że pod gruzami budynków może znajdować się jeszcze kilkudziesięciu ludzi.
Epicentrum trzęsienia zlokalizowano na wyspie Luzon - największej w archipelagu Filipin, około 60 km na północ od stolicy kraju, Manili.
Wstrząsy uszkodziły budynki, infrastrukturę i spowodowały zakłócenia w transporcie lotniczym, drogowym i kolejowym. Ze względu na zniszczenia zamknięto międzynarodowy terminal lotniska w mieście Angeles na północ od Manili i odwołano kilkadziesiąt lotów.
Najbardziej ucierpiała prowincja Pampanga. To właśnie tam odnotowano ofiary śmiertelne.
Zespoły ratunkowe wciąż przeszukują gruzowiska po zawaleniu budynków, w których znajdują się ludzie.
Słychać, jak płaczą z bólu - powiedziała szefowa władz prowincji Lilia Pineda. Uratowanie ich nie będzie łatwe - przyznała.
W internecie krążą plotki o wyższej liczbie ofiar śmiertelnych i większych zniszczeniach, ale władze apelują do mieszkańców o zachowanie spokoju.
Apelujemy, aby zaprzestać szerzenia dezinformacji w mediach społecznościowych, bo może to spowodować niepotrzebny niepokój, panikę i stres - oświadczył rzecznik prezydenta Filipin Salvador Panelo.
Filipiny znajdują się na terenie aktywnym sejsmicznie. Rocznie notowanych jest w tym kraju około 20 trzęsień ziemi, ale większość z nich nie powoduje wielkich zniszczeń.