W stolicy Albanii tłum protestujących próbował wtargnąć do siedziby premiera. Protest zorganizowany przez partie opozycyjne wezwał premiera Ediego Ramę do rezygnacji ze stanowiska premiera. Jest oskarżany o korupcję.
Tysiące protestujących wyszło na ulice stolicy Albanii - Tirany, żeby domagać się dymisji premiera Ediego Ramy. Zwolennicy opozycji przerwali policyjny kordon i obrzucili funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa i racami. Następnie próbowali zniszczyć drzwi budynku, w którym znajduje się gabinet Ramy.
Kilka okien zostało zmiażdżonych, a kilkunastu demonstrantów próbowało dostać się do środka, ale zostali odepchnięci przez policję. Funkcjonariusze użyli granatów i gazu łzawiącego. Czterech demonstrantów i dwóch policjantów przewieziono do szpitala z lekkimi obrażeniami
Przywódca centroprawicowej Albańskiej Partii Demokratycznej (PDSh), głównej partii opozycyjnej, Lulzim Basha, oskarżył policję o to, że celowo pozwoliła demonstrantom podejść blisko siedziby rządu, aby ich "sprowokować do przemocy", by następnie premier Rama mógł "rzucać oskarżenia na opozycję".
Jeżeli Rama nie poda się do dymisji, zanim zapadnie wieczór, lud go złapie i wrzuci do rzeki! - zagroził należący do tej samej partii Sali Berisha, były prezydent (1992-97) i były premier (2005-13) Albanii.
Nad utrzymaniem spokoju w stolicy Albanii czuwa obecnie ok. 1 300 policjantów ściągniętych z całego kraju. Według organizatorów demonstracji antyrządowych do Tirany zjechało już z całego kraju specjalnie wynajętymi autobusami ok. 50 000 osób, które pragną wziąć udział w protestach.
Agencje Prasowe oceniają, że są to najbardziej masowe wystąpienia od czasu upadku komunizmu w Albanii.
Edi Rama w 2017 roku został na drugą kadencję premierem Albanii. Opozycja oskarża Ramę o zmowę ze zorganizowaną przestępczością.