Brytyjska premier Liz Truss ogłosiła swoją rezygnację. Urząd szefowej brytyjskiego rządu piastowała zaledwie 45 dni. Nowego premiera mamy poznać w ciągu tygodnia.
Liz Truss wygłosiła na Downing Street oświadczenie, ogłaszając swoją rezygnację ze stanowiska premier Wielkiej Brytanii. "Uznaję, że w obecnej sytuacji nie mogę zrealizować mandatu, na podstawie którego zostałam wybrana przez Partię Konserwatywną" - powiedziała.
Zwracając się do brytyjskich rodzin przyznała, że jest świadoma niepokoju, jaki zapanował w wielu domach, iż nie poradzą sobie z zapłatą rachunków.
"Rozmawiałam z królem Karolem III i poinformowałam go, że rezygnuję" - stwierdziła.
Nazwisko nowego premiera Wielkiej Brytanii mamy poznać w ciągu tygodnia. Wyboru nowego lidera konserwatystów dokonają tylko posłowie, bez udziału wszystkich członków partii w decydującej rundzie. Sky News podał, że o tekę po Truss zabiegać będą Rishi Sunak i Penny Mordaunt.
Tymczasem lider brytyjskiej opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer wezwał do przeprowadzenia nowych wyborów do Izby Gmin. Jak powiedział, Partia Konserwatywna straciła mandat do sprawowania władzy.
"Wielka Brytania nie jest ich osobistym lennem, którym mogą zarządzać jak chcą. (...) Musimy mieć szansę na nowy początek. Potrzebujemy wyborów powszechnych - teraz" - oświadczył Starmer.
Liz Truss jeszcze w środę zapewniała w Izbie Gmin, że nie zamierza rezygnować. Zmieniła zdanie po spotkaniu z przewodniczącym Partii Konserwatywnej Jackiem Berrym, Grahamem Bradym, szefem Komitetu 1922 skupiającym posłów, którzy nie pełnią stanowisk rządowych, oraz swoją zastępczynią Therese Coffey.
Truss objęła tekę 6 września. Funkcję premiera pełniła przez 45 dni - najkrócej w historii Wielkiej Brytanii.
Inflacja powyżej 10 proc., ceny żywności ponad 14 proc. więcej w stosunku do roku poprzedniego - to najnowsze dane ekonomiczne, które pogrążyły brytyjską premier Liz Truss. Błędy, jakie popełniła, doprowadziły to ostrego kryzysu ekonomicznego na Wyspach Brytyjskich.
Premier Truss była przy władzy zaledwie od 6 tygodni, trudno ją zatem winić za statystykę dotyczącą inflacji i wzrostu cen żywności. Ale są one dodatkowym ciężarem, biorąc pod uwagę katastrofę, jaką okazała się jej polityka fiskalna.
Jako pierwsza w historii brytyjskiej polityki w ciągu tygodnia odwróciła o 180 stopni strategię fiskalną. Proponowała cięcia podatków i zwiększenie zadłużenia, a skończyło się na błyskawicznej zmianie ministra finansów.
Rynki finansowe zareagowały natychmiast. Wartość funta drastycznie spadła. Do pilnej interwencji zmuszony został centralny Bank Anglii, który wykupił państwowe obligacje na sumę kilkudziesięciu miliardów funtów. To osłoniło fundusze emerytalne, ale wielu kredytodawcom podniosło stopy procentowe. To z kolei przełożyło się na kieszeń ludzi, którzy zaciągnęli pożyczki na zakup domów czy mieszkań.