Sekretarz Stanu Colin Powell po powrocie do Izraela z Libanu i Syrii oświadczył, że obecność Jasera Arafata podczas planowanej konferencji pokojowej nie byłaby konieczna. Jeszcze wczoraj mówiono, że żądanie premiera Szarona by wykluczyć z konferencji przywódcę Palestyńczyków, nie uzyska poparcia Amerykanów.

REKLAMA

Administracja nie przedstawia jednak tego jako zwrot w swej polityce. To raczej działanie taktyczne zmierzające do zwiększenia szansy, że do konferencji w ogóle dojdzie. Podczas misji Powella wyraźnie widać starania Stanów Zjednoczonych, by nie stawiać zbyt stanowczych warunków i nie utrudniać sobie dalszych mediacji, po tym jak wcześniejsze zdecydowane i stanowcze żądania prezydenta Busha zostały przez obie strony praktycznie zignorowane. Powell oświadczył dziś, że Arafat mógłby skierować na konferencję swego osobistego przedstawiciela.

Same rozmowy, których plany są wciąż na bardzo wczesnym etapie przygotowań miały by się dobyć tylko na szczeblu ministerialnym. Nie uczestniczyli by w nim przywódcy krajów, nie byłoby też premiera Szalona. Jak podkreśla Powell, konferencja nie ma być rozwiązaniem problemu samym w sobie, ale drogą do wznowienia dialogu między obiema stronami. W tej chwili i Izrael i Palestyna zdają się ideę tego spotkania popierać.

21:20