W podberlińskim zamku Meseberg prezydent Lech Kaczyński spotkał się z kanclerz Niemiec Angelą Markel. Nieformalne rozmowy trwały dłużej niż przewidywano. Jakie są ich efekty? Tego nie wiadomo.
Na pięć dni przed szczytem Unii Europejskiej przywódcy Polski i Niemiec dyskutowali w podberlińskim zamku Meseberg m.in. o traktacie reformującym UE, a przede wszystkim o kwestii systemu ważenia głosów w Radzie UE.
Czemu miało służyć sobotnie spotkanie? Angela Merkel chciała się przede wszystkim zorientować, czy Polska jest zdolna do kompromisu i co trzeba zrobić, aby przed szczytem w Brukseli osiągnąć jakiekolwiek porozumienie. Szefowa niemieckiego rządu próbowała również ostrzec Polskę, że nasza izolacja nie doprowadzi do niczego dobrego w Unii Europejskiej. Niewykluczone, że zapadły jakieś ustalenia, które poznamy dopiero podczas unijnego szczytu, ale samo spotkanie odbywało się bez obecności mediów i miało charakter nieformalny.
W piątek prezydent powtórzył w Gnieźnie, że Polska nie zmieni swojego stanowiska w sprawie sposobu głosowania w Radzie UE. Nie widzę powodu, dla którego Polska miałaby ponosić największe straty - powiedział prezydent.
Merkel przyznała w czwartek w Bundestagu, że nadal nie widać rozwiązania kwestii zmiany systemu głosowania przy podejmowaniu decyzji w Radzie ministrów UE. Mimo to szefowa niemieckiego rządu liczy na zrealizowanie swego celu, jakim jest przyjęcie w Brukseli przez przywódców 27 krajów "rozkładu jazdy" na najbliższe lata prowadzącego do przyjęcia unijnej konstytucji.