Już o 24 ofiarach śmiertelnych mówią amerykańskie służby w kontekście pożarów, które wybuchły w okolicach Los Angeles. Co więcej, problemem jest sama identyfikacja ofiar. Na miejscu jest korespondent RMF FM Paweł Żuchowski.
O powiększeniu smutnej statystyki poinformowali w niedzielę urzędnicy z Departamentu Lekarza Sądowego (DME) hrabstwa Los Angeles.
Wszystkie zgony związane z pożarami są przypisywane albo pożarowi Palisades, który strawił ponad 9710 hektarów i jest opanowany tylko w 11 proc., albo Eaton w pobliżu Pasadeny, który zniszczył niemal 5670 hektarów terenu i jest opanowany w 27 proc.
Jak podała lokalna telewizja KTLA, powołując się na urzędników, 16 osób zginęło w pożarze Eaton, a osiem w wyniku pożaru Palisades. DME współpracuje z lokalnymi organami ścigania w sprawie zgłaszanych ofiar śmiertelnych w hrabstwie Los Angeles.
Troch dziennikarskiego szczcia. Duo nie brakowao, ze trzy metry. Pilot maszyny ganiczej z powodu gstego zadymienia zrzuci rodek, ktry ma powstrzyma rozprzestrzenianie si ognia zamiast na zbocze gry, to na budynki, straakw i dziennikarzy. To rodek, ktry trudno... pic.twitter.com/rnd6UwjYrX
p_zuchowskiJanuary 12, 2025
Spośród 24 ofiar śmiertelnych tylko jedna została publicznie zidentyfikowana. Jest to 66-letni Victor Shaw, który według bliskich zginął w pożarze Eaton z wężem do podlewania ogrodu w ręku, próbując chronić domu będącego własnością rodziny od prawie 55 lat.
W ubiegłym tygodniu DME poinformował opinię publiczną, że proces identyfikacji prawdopodobnie potrwa znacznie dłużej, niż zakładano. Tradycyjne metody, jak procesy identyfikacji wizualnej i odcisków palców, mogą być bowiem niedostępne dla śledczych.
"Departament Lekarza Sądowego rozumie, jak ważne jest zidentyfikowanie ofiar pożarów i pracuje sumiennie, przestrzegając protokołów bezpieczeństwa, aby jak najszybciej dostarczyć informacje" - oświadczyli cytowani przez KTLA urzędnicy.
Zgliszcza są sukcesywnie przeszukiwane przez zespoły ratowników z psami wyszkolonymi do poszukiwania zwłok.
Daniel Swain, klimatolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego przewiduje, że w najbliższych dniach pogoda będzie sprzyjać rozprzestrzenianiu się pożarów w okolicy Los Angeles. To jeszcze się nie skończyło - ostrzega.
Administratorka Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego Deanne Criswell w rozmowie z CBS News zauważyła, że rejon Los Angeles był dobrze przygotowany na nadejście pożarów, ale nie doświadczył wiatrów prędkości 160 km/godz. Sprawiły one, że gaszenie ognia stało się szczególnie trudne. Apelowała do mieszkańców o przestrzeganie zaleceń lokalnych urzędników, ponieważ spodziewane są silniejsze wiatry.
Criswell w niedzialnym wywiadzie dla ABC, wskazała, że z pomocą do walki z pożarami jest gotowa przyjść armia.
Żołnierze czynnej służby są gotowi do działania i dalszego wspierania wysiłków strażaków. Oficerowie na każdym ze stanowisk dowodzenia będą dokładnie wiedzieć, czego potrzebują. A jeśli będą potrzebować czegoś więcej, będziemy mogli przyjść i ich wesprzeć - powiedziała.
Według Pentagonu dotyczy to 500 żołnierzy piechoty morskiej i 10 śmigłowców marynarki wojennej.
Gubernator Kalifornii Gavin Newsom ocenił, że pożary będą największą klęską żywiołową w historii USA, "pod względem samych kosztów z nimi związanych, pod względem skali i zakresu".
Newsom oznajmił w NBC, że podpisał rozporządzenie wykonawcze, które przyspieszy pomoc ofiarom. Zniszczeniom uległo ponad 12,3 tys. domów i firm, a ponad 200 tys. osób zostało przesiedlonych.
Deanne Criswell za główny problem w procesie odbudowy uznała brak ubezpieczenia w wypadku wielu dotkniętych rodzin. Limit dotacji jej agencji wynosi poniżej 44 tys. dolarów. Nie wystarcza to na pełną odbudowę.
Criswell zwróciła uwagę, że administracja ds. małego biznesu (SBA) może oferować pożyczki o niskim oprocentowaniu. Rolę w odbudowie mogą również odegrać organizacje non-profit. Wskazała też na możliwość autoryzowania przez Kongres różnych zasobów federalnych i programów dla ofiar pożarów.