"KE pozostaje gotowa do podjęcia konstruktywnego dialogu z polskimi władzami" - przekazał po spotkaniu marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego z komisarz ds. praworządności Vera Jourovą rzecznik KE Christian Wiegand. Za tym pozornie bez znaczenia sformułowaniem kryje się problem.
Nowa KE Ursuli von der Leyen oczywiście docenia starania marszałka Grodzkiego, ale chciałaby nawiązać także dialog z polskimi władzami w sprawie praworządności, czy konkretnie ustawy dyscyplinującej sędziów. A nie jest to łatwe.
Czeska komisarz Vera Jourova zapowiedziała przed świętami w trakcie spotkania ministrów ds. europejskich, podczas którego omawiano sytuację praworządności w Polsce, że chce udać się do Warszawy tak szybko, jak to możliwe. Polskie władze nie kwapią się jednak do spotkania - usłyszała nasza dziennikarza Katarzyna Szymańska-Borginon od jednego z urzędników KE.
Chodzi o trudności komisarz Jourovej w zorganizowaniu spotkania z decydentami w Warszawie. Komisarz nie zamierza spotykać się w Warszawie tylko z opozycją czy organizacjami pozarządowymi. Jourova nie chce być drugim Timmermansem - mówią unijni urzędnicy. Chce zbudować relacje oparte na zaufaniu i - jak powiedział rozmówca RMF FM - poszukuje "pozytywnej agendy". Nie chce, jak Timmermans, przyjeżdżać do Polski tylko z krytyką.
Komisarz, która jako Czeszka lepiej rozumie nasz region napotyka jednak na mur ze strony polskich władz. Jourova do tej pory nie otrzymała także odpowiedzi na listy, które przed świętami wysłała do najważniejszych osób w państwie apelując o wstrzymanie do czasu konsultacji prac nad ustawą dyscyplinującą sędziów.