Sprawca masakry na przedmieściach Denver zachowuje się tak, jakby nie wiedział, dlaczego znalazł się w więzieniu. "Czemu tu jestem?" - miał dopytywać więziennych strażników James Holmes, który otworzył ogień do publiczności w czasie premiery filmu "Mroczny Rycerz powstaje". Większość ekspertów zgodnie ocenia jego zachowanie: Holmes udaje szaleńca, by uniknąć kary.
W więzieniu, w którym przebywa, zamachowiec z Denver jest pilnie strzeżony. Na spacer wychodzi tylko raz dziennie, w kamizelce kuloodpornej, bo władze jednostki boją się, że były student może paść ofiarą współwięźniów. Nieoficjalnie wiadomo, że za więziennym murem wydano na niego karę śmierci.
Na poniedziałkową rozprawę sądową Holmes zostanie przewieziony podziemnym tunelem. W czasie wstępnej części rozprawy w gmachu będą znajdować się jedynie niezbędni pracownicy. Dokoła budynku wyznaczona będzie specjalna strefa bezpieczeństwa. Gmach zostanie też otoczony przez funkcjonariuszy policji stanu Colorado. Wszystko to ze względu na liczne pogróżki kierowane w stronę sprawcy masakry.
Do tragedii doszło w kinie "Aurora", położonym na przedmieściach Denver. Napastnik w masce gazowej zaczął strzelać do ludzi podczas premiery trzeciej części filmu o Batmanie, zatytułowanej "Mroczny Rycerz powstaje". Później odpalił ładunek z gazem łzawiącym lub bombę dymną. Mężczyzna miał przy sobie kilka sztuk broni, w tym strzelbę, i nosił kamizelkę kuloodporną.
Ludzie w kinie nie byli świadomi tego, co się dzieje. Publiczność myślała, że strzały są częścią projekcji. W filmie jest bowiem mnóstwo efektów specjalnych.
W masakrze zginęło 12 osób, a około 60 zostało rannych. Wśród zabitych były dzieci. Najmłodsza ofiara miała sześć lat.