Wszyscy mamy obowiązek, by ochłodzić retorykę polityczną - powiedział w niedzielnym orędziu telewizyjnym Joe Biden. Prezydent USA stwierdził, ze choć stawka nadchodzących wyborów jest ogromnie wysoka, to polityka nie może zmienić się w "pole bitwy", czy "pola śmierci". W sobotę Donald Trump został ranny w ucho podczas wiecu wyborczego w miejscowości Butler w Pensylwanii.
Polityczna retoryka w tym kraju stała się bardzo rozgrzana. Czas, by ją ochłodzić. Wszyscy mamy obowiązek to zrobić - powiedział Joe Biden w orędziu z Gabinetu Owalnego. Prezydent wezwał do "obniżenia temperatury w polityce" i poprosił wszystkich Amerykanów, by "odnowili zobowiązanie do uczynienia Ameryki tym, co czyni ją specjalną".
Tu w Ameryce wszyscy muszą być traktowani z godnością, szacunkiem, a nienawiść nie może mieć bezpiecznego schronienia. Tu w Ameryce musimy wyjść z naszych silosów. Słuchamy tylko tych, z którymi się zgadzamy. Dezinformacja szaleje, gdzie zagraniczni aktorzy podsycają płomienie naszych podziałów, by kształtować rezultaty zgodne z ich interesami, nie naszymi - przekonywał.
Biden powiedział, że choć nadal głęboko uważa, że stawka nadchodzących wyborów jest "ogromnie wysoka" i zdecyduje o kształcie przyszłości Ameryki i świata na przyszłe dekady, to "polityka nigdy nie może być polem bitwy, czy nie daj Boże polem śmierci". Prezydent złożył kondolencje rodzinie zabitego przez zamachowca uczestnika wiecu Donalda Trumpa i wyraził wdzięczność za to, że Trump wyszedł cały z zamachu.
Wystąpienie Bidena było trzecim orędziem telewizyjnym jego prezydentury. Wcześniej do jedności Amerykanów wezwał też we wpisie na portalu społecznościowym TRUTH Social Donald Trump.
W podobny sposób wypowiedzieli się inni przywódcy polityczni, w tym spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, który również mówił o potrzebie "obniżenia temperatury sporu".
Część republikańskich polityków w mniej lub bardziej pośredni sposób obwiniła za zamach prezydenta Bidena. Jeden z nich, kongresmen Mike Collins stwierdził wręcz, że prezydent "wydał rozkaz" zabicia Trumpa. Kongresmenka Marjorie Taylor Greene podobnie stwierdziła, że Demokraci są "partią zła", która "próbowała zamordować prezydenta Trumpa".
Dzień po tym, jak stał się celem nieudanego zamachu, Donald Trump przybył w niedzielę do Milwaukee w stanie Wisconsin na konwencję Partii Republikańskiej, która oficjalnie wybierze go na swojego kandydata w wyborach prezydenckich. Konwencja rozpocznie się w poniedziałek i potrwa do czwartku.
Sztab wyborczy Trumpa wcześniej potwierdził, że Krajowa Konwencja Partii Republikańskiej w Milwaukee odbędzie się zgodnie z planem.
"Obecnie jest ważniejsze niż kiedykolwiek indziej, abyśmy byli zjednoczeni i pokazali nasz prawdziwy charakter jako Amerykanie, pozostając silnymi i zdeterminowanymi" - napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social niedługo po sobotnim zamachu.
Jak pisze agencja AP, oczekuje się, że Trump będzie przemawiał na konwencji dopiero w czwartek wieczorem.
Kandydat Partii Republikańskiej w tegorocznych wyborach prezydenckich został niegroźnie ranny w ucho w sobotę podczas wiecu wyborczego w miejscowości Butler w Pensylwanii. Jak podało FBI, zamachowiec to 20-letni mieszkaniec stanu Pensylwania Thomas Matthew Crooks. Wskutek ataku zginęły dwie osoby, w tym Crooks, a dwie kolejne zostały poważnie ranne.