Odlejemy dla Polaków dzwon, który może trafi na cmentarz w Katyniu i weźmiemy Czerniachowskiego - proponuje biznesmen z Magnitogorska na Uralu i twierdzi, że porozumiał się z burmistrzem Pieniężna. W tym mieście 17 września zdemontowano pomnik radzieckiego generała. Iwan Czerniachowski zginął w Pieniężnie, a wcześniej zasłynął z represji nad żołnierzami AK na Wileńszczyźnie.
Biznesmen z Magnitogorska Aleksiej Garajew najpierw proponował za popiersie 30 ton pszenicy, a teraz dzwon, który być może trafi na cmentarz w Katyniu.
Od razu usłyszałem, że ich materialne kwestie nie interesują, także dostawa produktów. Oni rozumieją, jak ważna dla nas ta sprawa. Powiedziałem, że zamówimy dzwon albo dla mieszkańców Pieniężna albo dla cmentarza w Katyniu. Burmistrzowi się spodobało, polski MSZ ma zdecydować w poniedziałek - mówi Garajew.
Choć biznesmen twierdzi, że wszystko jest już dogadane z władzami Pieniężna, to burmistrz miasta podaje inną wersję.
Mówił, że chciał dać dzwon do Katynia i zabrać popiersie. Jasno mu powiedzieliśmy, że o żadnej zamianie nie ma mowy. Możemy dać mu to jako prezent, za darmo - powiedział naszemu reporterowi Kazimierz Kiejdo.
O przekazaniu popiersia musi jednak zdecydować ambasada rosyjska. To do niej dwa miesiące temu Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wysłała pismo, aby przejęli zdemontowany monument albo wskazali do kogo ma trafić. Do tej pory odpowiedzi jednak nie ma. To włączanie nas do jakiejś politycznej gry. W sprawach międzynarodowych powinien zgłaszać się do ambasady albo ministerstwa - mówi Kiejdo.
Popiersie generała Czerniachowskiego zdemontowano 17. września. Od razu w rosyjskich mediach pojawiły się nieprawdziwe informacje jakoby władze Pieniężna chciały sprzedać popiersie. Pamiątka po generale została zdemontowana, bo władze Pieniężna nie chciały u siebie symbolu radzieckiego kata Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.
(mal)