Co najmniej 7 zabitych i 300 rannych - to dotychczasowy tragiczny bilans uderzenia w południowy zachód Japonii tajfunu Jebi. Władze doradziły ewakuację ponad miliona ludzi.

REKLAMA

Tajfun - którego nazwa w języku koreańskim oznacza "Jaskółkę" - pozrywał linie energetyczne i dachy, przewracał samochody, spowodował osunięcia ziemi i powodzie, a także przyniósł ze sobą rekordową falę gorąca. Służby meteorologiczne ostrzegają przed ulewami i silnym wiatrem zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie kraju.

W częściach prefektur Osaka, Kioto, Nara i Wakayama zarządzono ewakuację.

W związku z uderzeniem żywiołu nastąpiły ogromne utrudnienia komunikacyjne. Jak podała telewizja NHK, odwołanych zostało niemal 800 lotów, wiele rejsów promów i kursów pociągów. Zawieszone jest kursowanie superszybkich pociągów Shinkansen między Tokio i Okayamą.

W Osace i okolicach około 1,6 mln gospodarstw domowych jest odciętych od prądu, a Toyota Motor odwołała nocną zmianę w 14 swoich fabrykach.

Potężne fale zalały pas startowy na międzynarodowym lotnisku Kansai zbudowanym na morzu koło Osaki. Port został zamknięty do odwołania. Według telewizji NHK, utknęły tam w sumie 3 tysiące ludzi. Z kolei we wtorek w nocy (lokalnego czasu) na lotnisku znajdowało się nadal - taką informację przekazały japońskie linie lotnicze Japan Airlines - 150 pasażerów i 600 członków personelu.

Japońska straż przybrzeżna podała natomiast, że wichura i wysokie fale rzuciły pusty tankowiec o pojemności ponad 2,5 tys. ton w most łączący sztuczną wyspę z lądem. W efekcie tego uderzenia most został uszkodzony i jest zamknięty.

Tajfun uderzył najpierw w Sikoku - najmniejszą z czterech głównych wysp japońskich, a kilka godzin później przeszedł nad zachodnią częścią największej z wysp - Honsiu - i pod wieczór skierował się w stronę Morza Japońskiego.

Nad Sikoku wiatr osiągał w porywach 208 km/h, na Kioto spadło w ciągu godziny 100 mm deszczu, a do południa w środę w niektórych rejonach przewiduje się w ciągu doby opad pięciokrotnie większy.


(e)