Izraelskie wojsko od rana ostrzeliwuje kryjówki Hezbollahu w libańskim mieście portowym Tyr. Celem ataków są wyrzutnie rakietowe. Według izraelskiego wywiadu właśnie stąd wystrzelono wczoraj rakiety, które spadły zaledwie 50 kilometrów od Tel Awiwu.

REKLAMA

Mimo izraelskiej ofensywy przez cały czas z południowego Libanu odpalane są Katiusze; od początku wojny na Izrael spadło już 2,5 tys. rakiet, zabijając w sumie 30 osób. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM Elego Barbura:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dodajmy, że w nocy dwie grupy izraelskich komandosów dokonały desantu z helikopterów w pobliżu Tyru. Doszło do starć z bojownikami Hezbollah.

Wcześniej izraelskie lotnictwo atakowało rejon Tyru i południowe przedmieścia Bejrutu. Odpowiedział im ogień baterii artylerii przeciwlotniczej. Są ofiary; a wśród nich co najmniej trzy osoby z dowództwa Hezbollachu. Izrael zapowiada kontynuowanie działań - wezwał nawet mieszkańców libańskiego miasta Sydon leżącego w regionie do ewakuacji. Posłuchaj relacji bliskowschodniego korespondenta RMF FM:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dodajmy, że w Bejrucie jest już specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych David Welch, który ma się spotkać z libańskim premierem. Tematem rozmów prawdopodobnie będzie oczekiwana rezolucji ONZ wzywająca do zawieszenia broni.

Dziś po raz pierwszy przedstawiciele Iranu oficjalnie przyznali, że Teheran dostarczał Hezbollahowi rakiety dalekiego zasięgu. W irańskiej prasie przyznał to anonimowo jeden z ajatollahów. Jak dodał, według jego wiedzy libańscy bojówkarze nie użyli broni pochodzenia irańskiego w konflikcie z Izraelem, ponieważ nie zgadzają się na to ajatollahowie.