Fidel Castro miał się dziś pojawić w hiszpańskiej Salamance na trzydniowym szczycie państw iberoamerykańskich. Spotkanie to ma dla Hawany szczególne znaczenie, bo jego uczestnicy mają zaapelować do USA o zdjęcie blokady z Kuby. Głównego aktora spektaklu jednak nie będzie.
Według wersji oficjalnej, potwierdzonej przez szefa kubańskiej dyplomacji, Fidel Castro pozostał w Hawanie, aby osobiście nadzorować wysyłkę pomocy humanitarnej do Azji i Gwatemali. Nieoficjalnie mówi się jednak, że kubański dyktator obawiał się, iż spotka go podobny los jaki przed laty Augusto Pinocheta - czyli, że przeciwnicy Castro doprowadzą do jego aresztowania.
Co ciekawe, samolot z Fidelem przeleciał nad Madrytem, ale nie wylądował (takie informacje podała francuska agencja). Dzisiaj jednak, szef kubańskiego MSZ wyjaśnił, że samolotem, którym zawsze podróżuje Castro, byli transportowani do Gwatemali lekarze.
Hiszpańscy obserwatorzy ostrzegają, że spotkanie w Salamance może przerodzić się w szczyt antyamerykański. A to tylko pogorszy nie najlepsze ostatnio stosunki Madrytu z Waszyngtonem.
Zdjęcie: southcentre.org