W ciągu minionych kilku lat wydawało się, że flirt Węgier z "nieliberalną" demokracją jest pewnym wyjątkiem. Ale wraz z nastaniem nowego rządu w Warszawie, powtarzającego pewne posunięcia Węgier, wygląda to na tendencję - pisze w czwartek "Financial Times".
"Węgry i Polska nie są jedynymi, które budzą zaniepokojenie. Na Słowacji partia eurosceptyczna premiera Roberta Fico Smer straciła w marcowych wyborach głosy, ale utworzyła liczącą cztery partie koalicję, z udziałem nacjonalistycznej Słowackiej Partii Narodowej" - zauważa brytyjski dziennik. Dodaje także, że do słowackiego parlamentu jako piąta największa partia weszło również ugrupowanie uważane za neonazistowskie.
"FT" przypomina, że agencja Standard & Poor's niespodziewanie niespodziewanie obniżyła rating Polski "uważanej długo za najbardziej efektywną gospodarkę w postkomunistycznej Europie". Decyzję uzasadniono podjęciem kroków osłabiających w ocenie S&P "niezależność i efektywność kluczowych instytucji".
Dyrektor w grupie ryzyka długu rządowego w agencji Moody's Yves Lemay ostrzegł, że "niekonwencjonalna polityka" w Polsce i na Węgrzech, a także populizm na Słowacji i w Czechach stały się "znacznym ryzykiem" dla inwestorów. Zaznaczył, że dla agencji ważne są "polityczne implikacje tych zmian". Chodzi m.in. o to, czy "w regionie pojawił się element politycznego ryzyka, które mogłoby doprowadzić do poluzowania polityki fiskalnej czy spowolnienia reform strukturalnych" - cytuje Lemaya "Financial Times".
Także zajmująca się analizą ryzyka politycznego w firmie Teneo Intelligence Otilia Dhand uważa, że w "10 krajach Europy Środkowej i Wschodniej, które dołączyły do UE w 2004 i 2007 roku, pojawiają się zagrożenia różnego rodzaju". Według Dhand, której słowa przytacza londyński dziennik, przyczyniła się do tego pewna "utrata złudzeń" spowodowana tym, że członkostwo w Unii nie zapewniło obiecywanych korzyści, częściowo za sprawą kryzysu finansowego. Ta utrata złudzeń prowadzi do "zakwestionowania polityki głównego nurtu i wzrostu znaczenia obrzeży"; w większości krajów zarówno z lewej, jak i z prawej strony pojawiają się nowe partie, "w większości nieideologiczne, populistyczne" - uważa.
Jak pisze "Financial Times", oznacza to, że "inwestorzy w Europie Środkowo-Wschodniej, również w UE, muszą brać pod uwagę czynniki takie jak polityczna stabilność i spójność społeczna w sposób, jaki kilka lat temu mógł nie wydawać się konieczny".
Dhand zastrzega zarazem, że inwestorzy i analitycy czasami źle odczytują zagrożenie i np. na Węgrzech problemy są związane nie tyle z samą polityczną dominacją Fideszu Viktora Orbana, lecz pewnym typem "kolesiowskiego kapitalizmu", który się tam pojawił.
(az)