We Francji rusza pierwsza tura wyborów parlamentarnych. Według najnowszych sondaży, Partia Socjalistyczna nowego prezydenta François Hollande' a jest na najlepszej drodze, by wygrać. Wszystko wskazuje jednak na to, że PS nie będzie rządzić samodzielnie. Hollande może więc mieć twardy orzech do zgryzienia - twierdzą komentatorzy.
Według paryskich instytutów badania opinii publicznej, socjaliści wygrają wybory, ale nie uzyskają bezwzględnej większości w Zgromadzeniu Narodowym. Oznacza to, że by rządzić będą potrzebowali wsparci skrajnej lewicy. Ta ostatnia może natomiast stawiać Hollande'owi warunki - zażądać od niego np. obniżenia wieku emerytalnego z 62 lat do 60 lat dla wszystkich Francuzów (dotąd został obniżony tylko dla tych, którzy zaczęli pracować w wieku 18 lub 19 lat) i sprzeciwić się restrykcjom budżetowym, zakładającym kryzysowy plan ratowania Eurolandu. Zwycięstwo Hollande'a w wyborach prezydenckich nie poprawiło na razie warunków mojego życia. Powinien być bardziej radykalny. Nie można ratować Eurolandu, pozostawiając ubogich ludzi na poboczu - tłumaczy paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi, idący głosować 32-letni Rolland, zwolennik skrajnie lewicowego Frontu Lewicy.
Z badań opinii publicznej wynika, że bezwzględną większość w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym, Izbie Niższej parlamentu, wynoszącą 289 mandatów, może uzyskać tylko szeroko pojęta lewica, na którą składają się socjaliści, Front Lewicy i Zieloni. Cały lewicowy obóz może zdobyć od 292 do 346 mandatów. Partia Socjalistyczna mogłaby liczyć na 243-285, a więc samodzielnie nie uzyskałaby bezwzględnej większości. Front Lewicy zdobyłby około 25 mandatów, a Zieloni jedynie kilka miejsc.
Po raz pierwszy od 15 lat skrajnie prawicowy Front Narodowy (FN) Marine Le Pena może wejść do parlamentu, uzyskując kilka mandatów. Podobnie jak centryści z Ruchu Demokratycznego (MoDem) François'a Bayrou. Front Narodowy chce być w parlamencie - jak zapowiada - "prawdziwą opozycją" wobec lewicy.
Centroprawicowa Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy 'ego i jej partnerzy mogą zdobyć tylko 231-285 miejsc. UMP kontrolowała Zgromadzenie Narodowe przez ostatnie 10 lat. Teraz znajdzie się prawdopodobnie w mniejszości, bo jej liderzy sprzeciwiają się sojuszowi z Frontem Narodowym.
Celem Partii Socjalistycznej jest wygrana w tych wyborach, aby prezydent (Hollande) mógł wdrożyć swój program - powiedział Frederic Dabi z instytutu IFOP. Kluczem do zwycięstwa będzie frekwencja. Według sondażu Ipsos-Logica do urn może pójść tylko 57-60 procent wyborców. Przypomnijmy, że w drugiej turze wyborów prezydenckich 6 maja frekwencja wyniosła 80 procent. Dla Partii Socjalistycznej korzystna byłaby jak najwyższa frekwencja.
Głosowanie odbędzie się w systemie większościowym, a więc w okręgach jednomandatowych w dwóch turach, 10 i 17 czerwca. Faworyzuje to duże ugrupowania polityczne. Jeśli kandydaci którejś z partii uzyskają w pierwszej turze ponad 50 proc. głosów, zdobędą mandat i w tych okręgach nie będzie już drugiej rundy. Jeśli nie uzyskają takiego wyniku, tydzień później odbędzie się dogrywka i do udziału w niej przejdą kandydaci z co najmniej 12,5 proc. głosów.
Liczba deputowanych w Zgromadzeniu Narodowym odpowiada liczbie okręgów wyborczych. We Francji metropolitalnej jest ich 539, w departamentach i terytoriach zamorskich - 27. Jeden okręg obejmuje średnio 100 tysięcy mieszkańców. Oprócz tego po raz pierwszy Francuzi przebywający za granicą będą mogli wybierać swych deputowanych - 11 posłów reprezentujących 1,1 mln wyborców żyjących na emigracji. Do głosowania uprawnionych jest około 46 mln Francuzów spośród 65 mln obywateli kraju.
We Francji obowiązuje system prezydencki. Uprawnienia Zgromadzenia Narodowego są stosunkowo ograniczone: uchwala ustawy, zatwierdza budżet państwa, nadzoruje politykę rządu przez przeprowadzanie debat na określony temat. Może również obalić rząd uchwalając wotum nieufności lub odrzucając program rządowy czy ogólną deklarację polityczną rządu. Premier musi wówczas złożyć dymisję na ręce prezydenta.
Kadencja Zgromadzenia trwa pięć lat; może ono być rozwiązane przez prezydenta.
Potencjalne zwycięstwo socjalistów będzie potwierdzeniem dobrych notowań Hollande'a, pierwszego od 17 lat socjalisty, który wygrał wyścig do Pałacu Elizejskiego. Pod koniec maja blisko dwie trzecie Francuzów (61 proc.) pozytywnie oceniało dotychczasowe działania nowego szefa państwa. To jeden z najlepiej ocenianych prezydenckich startów w historii powojennej Francji.
Hollande rozpoczął prezydenturę w czasie, gdy europejska gospodarka pogrąża się w stagnacji, we Francji panuje rekordowe bezrobocie (sięga prawie 10 procent aktywnej zawodowo części społeczeństwa), a w strefie Euro mnożą się pogłoski na temat opuszczenia jej przez Grecję. Lewicowy prezydent sprzeciwia się jednak coraz ostrzejszemu "zaciskaniu pasa" przez najbiedniejszych. Chce m.in. nałożyć 75-procentowy podatek dochodowy na milionerów. Sam obniżył swoja pensje i pensje członków rządu o 30 procent. W ramach kryzysowych oszczędności często podróżuje też samochodem lub pociągiem - w przeciwieństwie do swojego prawicowego poprzednika Nicolasa Sarkozy'ego, który przemieszczał się prawie wyłącznie prezydenckim samolotem. Według wielu komentatorów ma to głównie wymiar symboliczny, bo środki bezpieczeństwa na trasie jego podroży samochodem lub pociągiem są prawie tak kosztowne, jak podróże prezydenckim samolotem. W ciągu kilkunastu dni od objęcia urzędu Hollande złożył wizyty w Niemczech i USA, gdzie bronił swojej recepty na kryzys finansowy w Unii Europejskiej poprzez stymulowanie wzrostu i potwierdził wcześniejsze wycofanie francuskich wojsk z Afganistanu.