Zanosi się na polityczne trzęsienie ziemi we Francji. Według najnowszych sondaży, prawica może wygrać tam wybory parlamentarne, których pierwsza tura odbędzie się w najbliższą niedzielę. Zablokowałoby to większość reform zapowiadanych przez nowego lewicowego prezydenta Francois Hollande'a.
Według sondażu, przeprowadzonego przez paryski instytut badania opinii publicznej IPSOS, ugrupowanie byłego prawicowego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego - Unia dla Ruchu Ludowego - może uzyskać 34 proc. głosów, a Partia Socjalistyczna 32,5 procent. Wszystkie prawicowe ugrupowania mogą natomiast otrzymać aż 50 procent głosów, czyli 3 procent więcej niż obóz lewicowego prezydenta Francois Hollande'a.
Ten ostatni będzie musiał w tej sytuacji zrezygnować z hojnych obietnic wyborczych - m.in. obniżenia wieku emerytalnego dla części Francuzów z 62 do 60 lat, z podwyżek najniższych zagwarantowanych prawnie zarobków i znacznego zwiększenia liczby pracowników budżetówki. Komentatorzy ironizują, że można by to traktować jako "trzecia turę" majowych wyborów prezydenckich, które przegrał były prawicowy prezydent Nicolas Sarkozy.
Jeżeli bowiem prawica wygra wybory parlamentarne, to nowy prezydent Francois Hollande będzie musiał z nią współrządzić i będzie miał w dużej części związane ręce - Zgromadzenie Narodowe będzie bowiem regularnie głosować przeciwko zapowiadanym przez niego projektom reform, zakładającym mniejsze "zaciskanie pasa". Sądzę, że Partia Socjalistyczna jest krótkowzroczna. Najpierw chce wszystkim rozdawać pieniądze, a później sytuacja finansowa kraju będzie jeszcze gorsza - komentuje rezultaty najnowszych sondaży 28-letni paryżanin Jean. Ja boję się tego, że prawica wygra i zaciskanie pasa będzie kontynuowane. W całej Europie ludzie mają tego dość! - mówi natomiast paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi 64-letni emeryt Jerome.
Większość komentatorów podkreśla jednak, że wszystko zależeć będzie od tego, czy pomiędzy pierwszą i drugą turą wyborów parlamentarnych (10 i 17 czerwca) umiarkowana prawica zawrze sojusz ze skrajnie prawicowym Frontem Narodowym (FN), który - według najnowszych sondaży - może liczyć na 15-18-procentowe poparcie Francuzów. Na razie trwa w tej sprawie wewnętrzna debata w łonie Unii dla Ruchu Ludowego. Oficjalnie ugrupowanie to opowiada się przeciwko sojuszowi z FN, ale coraz więcej jej liderów alarmuje, że otworzy to szeroko bramę lewicy do zwycięstwa w wyborach do Zgromadzenia Narodowego. Tym bardziej, że socjaliści bez żadnych rozterek zawarli sojusz ze skrajną lewicą - m.in. Francuską Partią Komunistyczną (wchodzącą w skład Frontu Lewicy) oraz trockistami.
Jeżeli mimo wszystko wygra właśnie lewica, to wtedy - według części obserwatorów - reformy zmierzające do mniejszego "zaciskania pasa" mogą być jeszcze bardziej radykalne i znacznie pogorszyć francuską sytuację finansową. W związku z rosnącą popularnością prawicy w sondażach, nowy socjalistyczny prezydent Francois Hollande będzie bowiem bardziej potrzebował wsparcia skrajnej lewicy, niż przypuszczał. Do rządu wejdą prawdopodobnie politycy o prokomunistycznym światopoglądzie, którzy będą sprzeciwiać się jakimkolwiek cieciom budżetowym oraz żądać od Hollande'a, by jeszcze ostrzej walczył przeciwko "zaciskaniu pasa" w eurolandzie.